I po co to kosić?

Mam czasem, a nawet dość często wrażenie, że jestem jedną z nielicznych osób, które świadomie i celowo mieszkają w śródmieściu Łodzi. Zastanawiam się wtedy nad tym, że może jest to przejaw dziwactwa. Ze może coś przeoczyłam i zapomniałam, że trzeba stąd uciec. Bo wszyscy tzw. normalni już dawno się stąd wynieśli. Albo do domków na przedmieściach. Albo do strzeżonych osiedli gdzieś bliżej obrzeży. Albo- co też częste – do Warszawy, lub pod Warszawę. Ewentualnie gdzieś za granicę. A ja tu nadal tkwię i w zasadzie nawet nie narzekam.

Bo tu jest całkiem w porządku. Gdyby…

Jest trochę tych różnych gdyby…

Takich różnych rzeczy, które trudno jest pewnie dostrzec z zewnątrz. Niekiedy nawet drobiazgów. I różni pełni dobrych intencji (nie zaprzeczam dobrych intencji) decydenci, którzy usiłują centrum wypromować zapewne o tych różnych “gdyby” nawet może nie wiedzą. Bo sami tu nie mieszkają.

Zatem nie wiedzą, że tu potrafi być np. gorąco. Szczególnie latem w lipcu czy sierpniu, kiedy do upału dołączają się tumany kurzu. No i nie wiedzą, czy też brakuje im wyobraźni, że np. mogłoby być chłodniej gdyby nie kosić trawy. albo gdyby aut było mniej i jeździły wolniej. albo gdyby było więcej drzew i więcej cienia.

Ostatnio np. widziałam taki obrazek, Panowie w kombinezonach sygnalizujących ich oficjalną, formalną funkcję, przynależność do służb technicznych, machali ręcznymi kosiarkami nad zestawem fragmentów utwardzonego gruntu. Patrz – kolekcja zdjęć poniżej.


Zapytałam jednego z Panów, kwestionując tym samym ich formalną oficjalność, czy aby się nie pomylili i co oni tu właściwie robią. Pan odpowiedział że Szef im kazał kosić trawę do 10 cm. Acha, rozumiem, ale tu jest jeden mlecz na 1m2 i ten mlecz leży. Zatem co Pan chciałby kosić do 10cm. Pan przytomnie powiedział, że obok rosną zboża i są wyższe. Ja – zboża, nie trawa. No tak, nie trawa. Ale on to w ogóle robi co mu każą i jak chcę to mogę sobie z Szefem porozmawiać. Szef wyglądał podobnie, też mial kombinezon i też próbował zneutralizować mlecza na klepisku. Na pytanie co oni tu właściwie robią powiedział że mają zlecenie z Urzędu i że on nic więcej nie może mi powiedzieć. Na to ja, a z jakiego urzędu a jeśli UMŁ to z którego Wydziału. No a jeśli nie wiedzą to może niszczą zieleń całkiem bezprawnie i należy wezwać policję. Pan spojrzał i powiedział żebym zaczekała. Po 10 minutach wrócił z komórką przy uchu i podał mi elokwentną Panią, która wyjaśniła że Wydział Gospodarki Komunalnej i podała nazwisko Pani odpowiedzialnej. I że im kazali bo było w zamówieniu kosić do 10 cm. Nie było o sianiu trawy ani co robić jak trawy nie ma. I że rozumie i przyjedzie i skontroluje.

Wróciłam zatem, zadzwoniłam dwa razy do Wydziału do wskazanej Pani, telefon nie odbierał, więc nadal nie wiem.

Po co kosić kiedy nie ma trawy. Odkąd mieszkam w tej okolicy nie widziałam siania trawy. Choć nie jestem wystarczająco spostrzegawcza – takie działanie było podejmowane ostatnio w 2017 roku – tu się poprawiam. Zdecydowanie należałoby je ponowić a potem dopiero myśleć o koszeniu. Rosną tu owszem zioła, których nasiona przywiał wiatr lub przyniosły ptaki. Cudem chyba się to dzieje. Moja ‘interwencja’ być może spowodowała nieco mniejsze straty, Panowie może pomyśleli że faktycznie to co robią to chyba nie ma sensu.

Nie jest to bynajmniej jedyna lokalizacja, gdzie tego rodzaju absurdalna aktywność się wydarza. Porównajcie proszę zdjęcia powyżej, pochodzą z rejonu tzw. Nowego Centrum Łodzi. Ponoć mają tam być mieszkania, ciekawa czy ich mieszkańców też ta galeria absurdów będzie zastanawiać. I czy podobnie ja my tutaj będą uskarżać się na upał. Myślę, że szanse są spore.

Kwestia pozostaje otwarta. W innych, bogatszych miastach, np. w szwajcarskim Zurychu, kosi się tuż przy ścieżce, dalej pozostawiając możliwość wzrostu. Ten trend wynika z potrzeby zachowania w miastach bioróżnorodności, z potrzeby redukcji temperatury. Ze zrozumienia wreszcie potrzeb roślin, które nie są w stanie się rozwijać kiedy się je regularnie niszczy. Jeszcze się na to nakładają potrzeby lęgowe ptaków, które teraz – na przełomie maja i czerwca – powinny być z tego względu pod ochroną. Ale to już temat na kolejny zestaw obserwacji, o czym będzie zapewne niedługo.

One thought on “I po co to kosić?

Leave a comment