Powitanie / Welcome Everybody

Rozpocznę od powitania. Niniejszy blog będzie kontynuacją mojego dotychczasowego bloga prowadzonego w ramach blogosfery Money.pl mojemiasto.bblog.pl.  Z racji coraz bardziej ograniczonych możliwości edycyjnych poprzednio używanego serwisu zdecydowałam, że warto aby kontynuować okazjonalne notki na różne planistyczne i nie tylko tematy pod nowym adresem. Niniejszy blog będzie dwujęzyczny, aczkolwiek teksty odnoszące się do zagadnień lokalnych co do zasady będą umieszczane w języku polskim.

First of all I would like to welcome everyone. After having been writing in several places simultaneously I have finally made up my mind and decided that gathering some of this material together and continuing would be the best solution. So this blog is a continuation of a Polish language site which I used to conduct for several years within the framework of the blog service of Money.pl mojemiasto.bblog.pl. It will also replace my former English language writing in BloggingOnSocialSpace, which was not very fruitful, even if it lasted for several years.

Let’s rest and let’s read – ISUF2022 memories

This year was a nightmare. My Mum broke her pelvis, and along with her Parkinson’s disease, this has created a series of huge challenges in the life of the whole family. I have been trying to catch up with everything, including the post-ISUF2022 commitments. There are lots of reasons to not catch up.

By the way – ISUF 2022 was a great conference; nobody denies it. We- especially our Office at the Lodz University of Technology (I mean here, the office of the Institute of Architecture and Town Planning) – did substantial organisational work to put all this together. This was a massive challenge because organising a conference in two cities and involving three universities cannot be easy. Not to mention organising parallel online sessions – overnight. I still do not know why we have planned it in such a complicated way. The financing from the Ministry of Science and Education also increased the complexity and put additional bureaucratic endeavours on us.

Nevertheless, the congress was a success – it gathered over 300 scholars from all over the world. Around 150 delegates came to Lodz and Kraków in person – even if this was right after the outbreak of the war in Ukraine and directly after the pandemic. I have included some photographs below in case you have not attended this event (In this collection – credits go to Karolina Hanzl). We are still working on this topic – hopefully, the publications will finally be released. However, this is a series of surprises about how complex and difficult an editing process might be. We are also busy with the post-congress bureaucracy, which will continue until at least next April.

Which means I have less time for other things, including this blog. To the point that this is the first time I am writing about the ISUF2022 conference here. Even if it will be 2024 soon.

I am constantly promising myself not to work during the Christmas break this time (last year, there were ISUF2022 project accountancy issues right before Christmas Eve and some more after and in between holidays ) and to have time to rest and write at least occasionally. In the meantime, the pile of books to read has grown enormously. Similar to the number of items I should finish writing. Please keep your fingers crossed that it eventually comes to completion :-).

Konsultacje społeczne a reforma planowania przestrzennego

Bardzo ciekawa Konferencja szkoleniowa dotycząca obecnej reformy planowania przestrzennego przeprowadzona przez pracowników Ministerstwa Rozwoju i Technologii (część 1 Konferencji, część 2) odpowiedzialnych za przygotowanie rozwiązań znowelizowanej Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Przede wszystkim pełen szacunek dla Zespołu opracowującego przepisy dla ilości zebranego i przeanalizowanego materiału dotyczącego problemów funkcjonowania dotychczas obowiązujących przepisów. I w konsekwencji – metod radzenia sobie z dostrzeżonymi problemami, w tym również natury typowo administracyjnej lub typowymi – i zazwyczaj powszechnie wykorzystywanymi – dziurami w prawie.. Tudzież z regionalizmami systemu planowania, bo tych – z tego co mi wiadomo – również było sporo – co kraj to obyczaj, jak mawia popularne przysłowie.

Szczególnie podobała mi się prezentacja przez P. Roberta Buciaka (dzień 1 Konferencji, od 2:54:31), który z wielkim entuzjazmem opowiadał o proponowanych rozwiązaniach dla konsultacji społecznych. Tym bardziej, że sama od wielu lat o partycypacji społecznej opowiadam studentom i dopracowałam się pewnej metodologii tworzenia scenariuszy partycypacji. Przyjęłam też, już jakiś czas temu, taką zasadę, że najpierw opowiadam studentom jak powinien wyglądać idealny proces partycypacji, a dopiero potem, pod koniec cyklu wykładów, poświęcam jedno lub dwa spotkania obowiązującym, tudzież proponowanym przepisom. Głównie z tego względu, że (niedościgły – niestety) ideał pozostaje niezmienny. Oraz ponieważ dotychczas obowiązujące regulacje nie zajmowały zbyt wiele czasu – z tej prostej przyczyny że były dość ograniczone. Tudzież aby uniknąć konfuzji, jeślibym opowiedziała na początku wykładów coś co na końcu miałoby już zostać zmienione – tyle przez ostatnich 20 lat w okresie obowiązywania Ustawy dyskutowano rozmaitych pomysłów i gotowych projektów jej fundamentalnej zmiany i zastąpienia. Próba opowiadania o tym co być mogłoby ale się nie zdarzyło nie sprzyja racjonalności.

Zatem katalog dostępnych metod partycypacji w obecnej ustawie jest bogaty- co cieszy; konsultacjom społecznym poświęcono osobny rozdział – czyli rzecz jest ważna. Mało tego można też stosować metody inne i zostało to  explicit napisane. Mniej obyci z kwestiami urzędowymi czytelnicy mogą się w tym momencie zdziwić, ale podejście typu – nie jest zapisane w KPA – zatem nie istnieje – czyli “się nie da” – zdarza się niekiedy w rodzimych instytucjach różnego szczebla. Trochę mnie jedynie niepokoją możliwości skracania czy też upraszczania konsultacji w procedurze uproszczonej i w procedurze zintegrowanego planu inwestycyjnego. Może się w praktyce okazać, że rzeczywistość nie będzie tak różowa jak byśmy tego chcieli. Jak wiemy – znajdowanie dziur w przepisach jest niemal naszym sportem narodowym – i w efekcie – w zgodzie z literą prawa – partycypacja społeczna sprowadzona zostanie do uwag do planu. Czas to pokaże.

No I jest jeszcze jedna dość podstawowa rozbieżność pomiędzy prezentowanym przeze mnie podczas wykładów wykresem “idealnego procesu planowania z udziałem społecznym”, a formalną (również obecnie przyjętą) procedurą opracowywania planów. W żadnej z opcji nie zakłada się realizacji dwóch najważniejszych punktów wstępnych, które umożliwiają de facto – współdecydowanie o tym co ma być zaplanowane. Brakuje bowiem: 1. przygotowania do partycypacji, które winno obejmować edukację, angażowanie mieszkańców w zbieranie wiedzy o miejscu, budowanie kapitału społecznego oraz wreszcie samo informowanie, że coś – czyli proces partycypacji – ma się wydarzyć. Np. we Francji w procedurze zones de protection du patrimoine architectural urbain et paysager (ZPPAUP), taka faza wstępna trwa circa rok i dokładnie powyższym celom jest poświęcona. National Charrette Institute wskazuje, że faza wstępna winna trwać od 3 tygodni do circa 6 miesięcy, w zależności od wielkości inwestycji – do osiągnięcia stanu określanego mianem “charrette ready”. Drugim punktem, którego nie ma w nowelizowanej ustawie, a który sobie przykładowo wspomniani wyżej Francuzi wprowadzili istotną zmianą przepisów planistycznych w roku 2000, jest ustalanie założeń opracowania planistycznego wspólnie ze społeczeństwem i na wstępie procedury. W naszych przepisach angażowanie mieszkańców przed opracowaniem dokumentu uwzględnia jedynie zbieranie wniosków oraz nowo wprowadzoną możliwość, że grupa mieszkańców może mieć inicjatywę uchwałodawczą dotyczącą przystąpienia do mpzp. Trzeba pamiętać, że wnioski mogą być, i zazwyczaj są, sprzeczne – stąd potrzebna jest możliwość dyskusji na wstępnym etapie celem wypracowania konsensusu. 

Jeszcze jedna rzecz – ważna bardzo i również dotycząca bezpośrednio partycypacji społecznej – wydaje mi się, że gdzieś po drodze umknęła. W poprzednich wersjach nowelizacji, czy propozycji nowego prawa, dużo się mówiło o potrzebie mediacji, angażowaniu mediatora dla rozwiązywania konfliktów. Teraz tego elementu nie ma, co zaskakuje.

Na pewno jeszcze wrócę do zagadnień wynikających  z reformy planowania. Ciekawa jestem bardzo co obecna nowelizacja przyniesie w praktyce. Póki co cieszę się, że wiedza o metodach partycypacji społecznej w planowaniu przestrzennym, którą przekazuję studentom od wielu lat, może im się w końcu w większym niż dotychczas stopniu przydać w praktyce.

11-listopada czyli o lokalnym patriotyzmie

11 listopada czyli Narodowe Święto Niepodległości zawsze nasuwa mi rozważania na temat istoty patriotyzmu. Za Słownikiem Języka Polskiego: Patriotyzm to silne przywiązanie, miłość, najczęściej do ojczyzny, poczucie więzi społecznej oraz chęć i gotowość poświęcenia się dla własnego narodu, przy jednoczesnym poszanowaniu innych narodów i ich praw, kultur”.

Bardzo silnie z tym pojęciem kojarzą mi się inne terminy, takie jak społeczeństwo obywatelskie, partycypacja społeczna, czy zasada pomocniczości. I tutaj na myśl przychodzi dwóch Autorów, których wielokrotnie cytowałam pisząc kiedyś (konkretnie przed 2007 rokiem, kiedy pracę obroniłam) własną pracę doktorską o partycypacji społecznej w planowaniu przestrzennym, a mianowicie Prof. Jerzego Regulskiego oraz Ojca Mieczysława Alberta Krąpca. Sylwetki obu Panów są powszechnie znane, Prof. Regulskiego nie trzeba chyba nikomu w Polsce, a szczególnie w Łodzi, nikomu przedstawiać, choćby z tego powodu że przez długi czas w Łodzi pracował. No i mamy przecież Nagrodę im. Jerzego Regulskiego ustanowioną w 2016 roku po Jego śmierci “za wybitne osiągnięcia w kreowaniu ładu przestrzennego zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju oraz za wzmacnianie samorządności terytorialnej”… A nie, chwileczkę. Zapytałam dzisiaj Studentów w ramach wykładów z dwóch przedmiotów wykładowych o partycypacji społecznej, które prowadzę w PŁ czy słyszeli o Prof. Regulskim – i nie słyszeli. Zatem będę im opowiadać, wiedzę trzeba uzupełniać. I tak trochę przygotowując się do myślenia o tychże wykładach ten wpis.

Z książki Samorząd III Rzeczpospolitej J. Regulskiego “Rozwój samorządności ma umożliwić społecznościom lokalnym udział w sprawowaniu władzy, a tym samym spowodować, że władza ta będzie zaspokajać nie tylko aktualne potrzeby mieszkańców, ale również stwarzać warunki rozwoju gospodarczego, cywilizacyjnego i kulturalnego. Społeczności lokalne mają się więc rządzić w możliwie szerokim stopniu samodzielnie. (…)”. Dalej mamy o roli instytucji samorządowych oraz o roli i zadaniach organizacji społecznych, a także o potrzebie kształtowania podmiotowości obywateli. Nie będę opowiadać treści – zdecydowanie tę książkę rekomenduję, każdy z nas powinien do tych zdarzeń wrócić. O sylwetce Profesora bardzo ciekawie opowiada film: https://vod.tvp.pl/filmy-dokumentalne,163/sila-przewiercania,335567

Drugą książką którą zdecydowanie polecam na chłodne, jesienne i zimowe wieczory jest “O ludzką politykę” O. Krąpca. Przedsmak tego o czym tam mowa można odnaleźć w wypowiedziach dominikanina – poniżej:

Pociągiem we Wszystkich Świętych

Przypadki poukładały się w taki sposób, że w tym roku wybrałam się na groby sama, co za tym idzie pociągiem – bo najprzyjemniej. Obawiałam się trochę, że będą tłumy, bo przecież Wszystkich Świętych to takie święto, które powoduje, że ludzie wędrują żeby dołączyć do Najbliższych. Do Rodzin, nie zawsze w miejscu zamieszkania. Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu, było dość pustawo – żeby nie powiedzieć całkiem pusto – szczególnie w pociągach kursujących lokalnie, w bliskim regionie. Zdecydowanie puściej niż kiedy dojeżdżam do pracy w dzień powszedni. Żeby nie być gołosłowną załączam zdjęcia.

Zdecydowanie więcej osób było w pociągu dalekobieżnym – na trasie Ełk – Wrocław, bo większość wyprawy z Łodzi do Sieradza tym pociągiem pokonałam. Podróżni to były najczęściej osoby pojedyncze, bądź podróżujące po dwie osoby. Większych rodzin nie spotkałam. Więcej niż zazwyczaj było osób starszych, często wyjściowo ubranych. Ci chyba mogli, podobnie jak ja podróżować żeby odwiedzić bliskich zmarłych. Trudno mówić o tłoku. W podróży powrotnej – pociągiem regionalnym – napotkałam mniej osób. Pociąg był prawie pusty.

Zastanawiam się z czego ten brak popularności kolei jako metody dotarcia do celu w święto rodzinne, jakim jest Wszystkich Świętych może wynikać. Może rodzinnie jeździmy wyłącznie, albo głównie autem? Może trzeba kolej zaprezentować w większym stopniu jako możliwość, alternatywę dla stania w korku i narażanie się na występy kierowców amatorów – co przy takich okazjach się przecież zdarza. To była w moim przypadku motywacja do wybrania pociągu. Popijając smaczną kawusię mogłam spokojnie przeczytać to co przeczytać należało. I dotarłam na miejsce bez stresu, sporo szybciej i wygodniej niż czymkolwiek innym. Cała podróż na trasie Łódź Fabryczna – Sieradz zajęła mi bagatela 1 godzinę, 9 minut, a z powrotem godzinkę i pół. Nic tylko jeździć pociągiem.

Wieżowiec albo miasto?

Tytułowa alternatywa z pozoru może wydawać się abstrakcyjna. Bo czemu stawiać w opozycji zabudowę wysokościową i zwartą (lub bogatą w przestrzenie zielone) strukturę miejską. Bardzo często jednak tak się dzieje, że zabudowa wysokościowa działając w sposób punktowy dostarcza użytkowników przestrzeni, generując przy okazji wyzwania w postaci choćby zacienienia czy zapotrzebowania na miejsca parkingowe w okolicy. O kłopotach w przypadku sytuacji takich jak ostatnia pandemia, czy spadki napięcia wobec wyzwań zmiany klimatu nie wspominając.

To jest zaledwie jeden możliwy punkt widzenia. Jeśli natomiast zmienimy nieco perspektywę i do kubatury, jakiej dostarcza zabudowa biurowa czy mieszkaniowa podejdziemy nieco inaczej jako do tworzywa budowania miasta (nie wznoszenia pojedynczych wież-pomników na wybranych posesjach), wtedy problem staje się przyczynkiem do rozwiązania lub nawet dosłownie jego częścią. Bo kubatura i użytkownicy przestrzeni są w mieście przecież nieodzowni. Szczególnie jeśli mamy do czynienia z miejscami takimi jak Plac Zawiszy w Warszawie, gdzie kubatury obecnie brakuje. I ma zaistnieć.

Kubatura jest potrzebna żeby rozwiązać podstawowe problemy tego miejsca, a jest ich niemało. Bardzo ruchliwe i źle na współczesne standardy zorganizowane rondo generuje problemy transportowe, jest niebezpieczne – częste wypadki – i jest zaprzeczeniem wygodnego dla pieszych miejsca, gdzie można przyjemnie poczekać na pociąg. O tym że nie ma nic wspólnego z tytułowym placem nie wspominając. Bliskość węzła (gordyjskiego) transportu kolejowego, który oferuje temu miejscu setki przechodniów generując olbrzymi ruch pieszy, który obsługuje kilka obdrapanych budek i pojedynczy sklep monopolowy na rogu alej Jerozolimskich i Towarowej. Brak wykorzystania potencjału wartościowych obiektów kolejowych – oba budynki dworców są niemal niewidoczne. Brak usług i brak na nie miejsca – bo brakuje ścian miejskiego wnętrza – przyczynia się do zaprzepaszczenia szansy na stworzenie przyjaznej przestrzeni placu. Brakuje też zieleni, a jej rachityczne elementy zlokalizowane są bez możliwości dojścia – pośrodku skrzyżowania. Kolejny problem to gigantyczna przerwa – plac jest jedynym połączeniem pomiędzy Wolą i Ochotą – aż się prosi żeby poszukać połączenia tych dwóch dzielnic poszerzając przejście. Te problemy, które mogą stać się wyzwaniami i w efekcie częścią rozwiązania można długo wymieniać…

I tutaj doszliśmy do sedna sprawy; po raz kolejny chciałabym pokazać studenckie pomysły przekształceń Placu Zawiszy w Warszawie – (tutaj pomysły wcześniejsze 2020/21). Prezentowane projekty powstały w ramach zajęć kursu mgr. Architecture for the Society of Knowledge na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w ramach przedmiotu Urban Planning. Dużą pomocą w ramach pracy nad projektem okazał się przegląd w połowie semestru, w ramach którego krytykowali nas: Andries Gürse – szef firmy We Love the City z Rotterdamu, Prof. Mirko Guaralda z Queensland University of Technology w Brisbaine, Lia Maria Bezerra z firmy Broadway Malyan i Annika Lundkvist reprezentująca bardzo prężnie rozwijającą się sieć Global Walkability Correspondents Network. Bardzo dziękujemy!

Własne prace projektowe firm We Love the City – między innymi przekształcenia w rejonie stacji kolejowej Amstel w Amsterdamie (włacznie z przebudową samego dworca) oraz Broadway Malyan dotyczyły podobnych tematów i stały się dla młodych architektów inspiracją. Liczymy że nasze pomysły zainspirują i będą użyteczne dla Kolegów ze stołecznego Ratusza.

Serdecznie zapraszamy do oglądania.

Praca 1. Let’s meet at Zawiszy Square przez: Julia Gromny, Ewa Loos, Łukasz Rossa

Więcej: https://zawiszysquarecom.wordpress.com/
Studenci o swoim projekcie.

Praca 2. Come and stay and Zawiszy Square: Enhancing Visitor Experience and Local Engagement for Sustainable Urban Development, przez: Barbara Koch, Siergii Protsan, Magdalena Kijewska

Więcej: https://urbanplanningplaczawiszy.wordpress.com/
Studenci o swoim projekcie.

Praca 3. Zawiszy Square Connects, przez: Sasha Słomczyński, Joanna Tokarska, Blerona Cakaj

Więcej: https://urbanplanningpw.wordpress.com/
Studentki o swoim projekcie.

Praca 4. Walk me home, przez: Shafee Monaff, Anastasiia Makarevych, Alberto Barbero

Więcej: https://urban-walk-me-home-plac-artura-zawiszy-.brick.site/
Studenci o swoim projekcie.

Modlitwa Urbanisty

W odpowiedzi na prośbę Piotra Abramczyka z LSM Polska – Światowego Ruchu Katolików na rzecz Środowiska napisałam ostatnio coś na kształt Modlitwy Urbanisty. Dzielę się z Wami – może okaże się przydatna dla kogoś jeszcze poza mną samą. W oczywisty sposób inspiracji oraz źródeł dla tego króciutkiego Tekstu należy poszukiwać w Papieskiej Encyklice Laudato Si – do lektury której gorąco zachęcam.

Boże chroń nas, jesteśmy Twoi, chcemy z Tobą zbawiać świat!

Obdarz nas umiejętnością opieki nad środowiskiem, które zostało nam powierzone na krótki czas, tak abyśmy mogli je przekazać nienaruszone naszym dzieciom i wnukom,

Pozwól nam się ogrzać zimą bez narażania zasobów przyrody,

Pozwól nam brać z Ciebie przykład i wykorzystywać surowce, w tym paliwa kopalne na Twoje podobieństwo – dla Tworzenia, miast je bezpowrotnie niszczyć,

Pomóż nam zmienić istniejący model konsumpcji w bardziej racjonalne wykorzystanie zasobów,

Spraw byśmy umieli się dzielić i wspólnie budować naszą codzienność,

Spraw by chęć zysku i bogacenia się nie kierowała myślami rządzących,

Daj im umiejętność negocjacji, tak aby dobro ludzi i wszystkich stworzeń było ważniejsze od woli wygranej i walki,

Obdarz polityków darem opierania się pokusom dominacji i władzy, podaruj im umiejętność służenia, dla sprawiedliwego zaspokojenia potrzeb wszystkich, w tym tych najuboższych,

Spraw abyśmy nauczyli się oszczędzać, po to aby dla wszystkich starczyło,

Zmień nasze wakacyjne marzenia i aspiracje w chęć podziwiania przyrody niekoniecznie odległej i doceniania piękna lokalnych wspaniałości, tak abyśmy chcieli mniej ale jednocześnie więcej dla piękna ducha i budowania wspólnoty,

Daj nam umiejętność cieszenia się małym i bliskim, bez dalekich podróży bez koniecznego powodu,

Spraw abyśmy nauczyli się obcować z przyrodą bez pozostawiania po sobie śmieci i zaśmiecania krajobrazu chaotycznie wznoszonymi budowlami,

Naucz nas współżyć w mieście, we wspólnocie, i pozostawiać tereny naturalne dla stworzenia, produkcji żywności i energii i rekreacji,

Oszczędź nas od konsekwencji naszych własnych działań w postaci gwałtownych zjawisk atmosferycznych na skutek zmiany klimatu, daj nam mądrość i roztropność abyśmy zaprzestali kontynuacji tychże działań,

Naucz nas chcieć mniej, doceniać to co już mamy i tym mądrze gospodarować,

Naucz nas skromności w zajmowaniu przestrzeni, pozwól aby nasza skromność manifestowała się w chęci poruszania się wolniej i czucia i widzenia więcej,

Zabierz od nas lęk przed otwarciem się na innych w pociągu, tramwaju, autobusie, na rowerze i na chodniku. Pozwól nam cieszyć się duchem miasta i bliskością innych ludzi,

Pozwól nam spotkać innych ludzi poprzez możliwość wspólnego siedzenia na ławce i podziwiania piękna starodrzewu, Naucz nas dbać o zieleń która została nam powierzona.

Zabierz Panie od nas odwieczny lęk przed potęgą natury, zamiast tego podaruj nam umiejętność dbania o rośliny, zwierzęta, ptaki, insekty i ich bioróżnorodność,

Naucz nas kochać i opiekować się naszymi mniejszymi braćmi i pozwól nam współżyć, także w miastach,

Naucz nas nie jeść naszych braci i wykorzystywać inne pokarmy dla zaspokojenia naszych życiowych potrzeb i zachowania zdrowia,

Naucz nas opieki nad stworzeniem!

Boże chroń nas, jesteśmy Twoi, chcemy z Tobą zbawiać świat!

Cena spektaklu albo nauczmy się dzielić – czyli od konsumeryzmu po idee wymiany

Jak Cię widzą tak Cię piszą – to stare przysłowie jest bardzo mocno zakorzenione w naszych rodzimych realiach również współcześnie. Bynajmniej nie nawołując do ignorowania kwestii wizerunku – bo to między innymi sposób wyrażenia naszego stosunku do innych osób w konkretnych sytuacjach społecznych, nie wspominając o potrzebie dostosowania się do wykonywanych aktywności, itd. Jednak mamy z tym stwierdzeniem trochę problem – jako że współczesna kultura konsumeryzmu doprowadziła do wynaturzenia tego powszechnego prawa, narzucając na nas wszystkich wymóg podążania za modą. Oczywiście nie wszyscy się temu wymaganiu ślepo poddają, jednak problem pozostaje. 

Jak twierdzą Christiana Figueres i Tom Rivett-Carnac, uważani za twórców porozumienia paryskiego z 2015 roku, przemysł modowy generuje ogromny ślad węglowy – circa 10% globalnej emisji. Produkcja tekstyliów jest drugą po produkcji ropy gałęzią przemysłu pod względem zanieczyszczenia środowiska. Wraz ze wzrostem konsumpcji i rozwojem mody fast fashion te wskaźniki mogą jeszcze wzrosnąć. Moda jest jednym z najważniejszych elementów budowania wizerunku, obok zakupów produktów typu pojazdy – motocykle, samochody, obok miejsca zamieszkania i urządzeń i gadżetów elektronicznych. W społeczeństwie spektaklu, o którym pisał już Guy Debord w latach 70-tych ubiegłego stulecia definiujemy się poprzez przedmioty. Skądinąd doskonała ilustracja głównych tez tej niedużej książeczki – jakże nadal aktualnej.

Okładka książki Guy’a Debord The Society of the Spectacle 1967

Oczywiście nie wszyscy, bywają wyjątki i współczesna złożoność postaw i wątków kulturowych uwzględnia również całkiem odmienne postawy, ale zaprzeczenie kulturze konsumeryzmu wymaga daleko idącej samoświadomości i bywa rzadko spotykane. O ile oczywiście nie wynika np. z niedostatku, czy wręcz ubóstwa, a co za tym idzie braku możliwości konsumowania. Wtedy jednak może być niedoścignionym marzeniem , ideałem – co też bynajmniej nie jest dobrą prognozą na przyszłość.

Kultura konsumeryzmu stoi w sprzeczności do współcześnie propagowanych modeli takich jak ekonomia cyrkularna, zakładająca wielokrotne wykorzystanie przedmiotów, ograniczenie spożycia dóbr materialnych, ich recycling lub ponowne wykorzystanie.

Zaprzeczenie tego trendu w świecie produkcji odzieży owszem upowszechnia się w tempie bardzo szybkim za sprawą second-handów, wymiany odzieży, popularności ubrań wykonywanych samodzielnie – patrz liczne grupy osób dziergających, ale nadal jest to bardzo niewiele w porównaniu do wpływu reklamy, która skłania tłumy do wydawania pieniędzy na np. niepotrzebne ubrania i gadżety aby tylko podążać za modą. Budżety tych ostatnich są tak ogromne, że pojedyncza osoba musi wykazać się nie lada silną wolą aby nigdy nie poddać się ich presji. I nie zostać klientem, wydając pieniądze pod wpływem impulsu, na rzeczy, które niekoniecznie są nam potrzebne. Oraz takie, które nie są dobrze przemyślanym i świadomym zakupem.

Świadomość możliwości wykorzystania rzeczy używanych stała się trendem samym w sobie. Nikt się już nie wstydzi, że nosi rzeczy używane (przynajmniej wśród osób mi osobiście znanych nie ma chyba nikogo takiego). Od dłuższego czasu prowadzę tego typu rozmowy z własną Córką, która po ukończeniu kierunku Projektowanie ubioru w łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych zdecydowanie odmawia przykładania ręki do wytwarzania nowych ubrań właśnie ze względów ekologicznych. I jest moim guru i przewodnikiem po świecie doboru ubrań i korzystania z rzeczy używanych. Nota bene – zapalona malarka oraz świetny fotograf i projektant kostiumów. Portfolio tych ostatnich aktywności niebawem. Pod jej wpływem czuję się absolutnie nie na miejscu, kiedy miałabym kupić coś całkiem nowego. A jeśli już – to przynajmniej staram się te zakupowe decyzje podejmować na skutek rzeczywistej potrzeby. I wybierać rzeczy praktyczne, które mi się nie znudzą i będą przydatne przez dłuższy czas. Z rozmów ze znajomymi Mamami taka postawa (i doświadczenia) nie jest bynajmniej odosobniona. Skądinąd – w czasie nadciągającego milowymi krokami kryzysu – może okazać się nadzwyczaj praktyczna. 

Niezależnie od stacjonarnych second-handów, czy internetowych sklepów z używaną odzieżą, w których można nabyć importy z Europy zachodniej, sporo jest też ostatnio grup pozwalających na wymianę ciuchów czy miejsc gdzie odbywa się sprzedaż garażowa. Albo grup internetowych gdzie można rzeczy odsprzedać/odkupić/oddać za darmo. Nikogo już to nie dziwi – znów – w kręgu osób w którym funkcjonuję, bo może nie jest to ogólnie oczywiste. 

W ten trend wpisuje się najnowsza inicjatywa zaproponowana przez Światowy Ruch Katolików na rzecz Środowiska, która ma za zadanie uczcić Niedzielę św. Franciszka w tym roku obchodzoną pod hasłem “Mniej znaczy więcej. Radość z dzielenia”. Jednym z elementów tej akcji m obok popularyzacji ekologii integralnej, zgodnie z Encykliką Laudato Si opublikowaną w 2015 roku przez Papieża Franciszka, jest organizacja w parafiach tzw. Podzielnika – czyli miejsca, sali, pomieszczenia gdzie parafianie mogą dzielić się i wymieniać konkretnymi rzeczami. Przy czym – ja tutaj o ubraniach jako że podejrzewam że akurat ubraniami przyjdzię się wymieniać najłatwiej. Zresztą takie tradycje pod egidą Caritas już wcześniej były przez polski Kościół organizowane – bardziej jako działania typowo charytatywne. Pomysł szczytny i z pewnością wart wsparcia, tym bardziej że dostępność parafii i patronat Konferencji Episkopatu Polski nadaje działaniu możliwość stania się stałym elementem polskiego krajobrazu/sceny wymiany rzeczy. I tym samym może pozwoli dotrzeć z tego rodzaju pomysłami do tych osób, które dotąd nie miały do czynienia z ideami gospodarki cyrkularnej  – niekiedy uznając je za jakieś lewicujące wymysły czy kolejne nowinki/pomysły młodych (czytaj nie bardzo dojrzałych) ludzi. Ufam że się przyjmie i trzymam kciuki.

A może się uda…

Zielony kolor robi ostatnio oszałamiającą karierę. Na poziomie UE mamy Europejski Zielony Ład i caly szereg innych dokumentów, na poziomie lokalnej polityki ostatnio w np. Łodzi promujemy Zieloną Niepodległość. Sami sprawdźcie jak np. popularna jest nazwa “zielony zakątek”, tudzież wszelkie inne zielone inicjatywy. Ekologia robi karierę na wszelkich możliwych frontach – od działań rzeczywistych i bardzo potrzebnych po typowe tzw. greenwashing. Daleko od sarkazmu i pozostając w sferze pozytywnych intencji i oczekiwań chciałoby się aby mieszkańcy dużych miast dla rzeczywistego poszukiwania tejże zieleni nie emigrowali na ich obrzeża. Niestety ta przypadłość dotyka wszystkie aglomeracje i ich ośrodki centralne – przy czym w przypadku niektórych – w tym Łodzi – jest to bardzo widoczne.

Co robić żeby ten trend odwrócić? Odpowiedź wydaje się dość intuicyjna i prosta – spowodować żeby ludzie w mieście znów chcieli mieszkać. Przywrócić do miasta aktywność, stworzyć warunki do chodzenia, pracy, robienia zakupów, prowadzenia aktywności gospodarczej. Jednak jest tych elementów wiele, a ich złożoność czyni zadanie nieco skomplikowanym. Jednocześnie wiedza na temat tego co robić należy nie jest bardzo skomplikowana i leży w zasięgu ręki, uczymy tego naszych studentów. I wyniki jednego takiego właśnie doświadczenia edukacyjnego chciałabym poniżej pokazać.

Projekt o którym mowa powstał jako praca semestralna na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, w ramach przedmiotu Urban Planning for the Society of Knowledge i warsztatu współorganizowanego wspólnie z Queensland University of Technology, Surabaya School of Architecture i Politechniką Łódzką oraz kilkoma innymi instytucjami. Rezultaty prezentowane były podczas World Urban Forum w Katowicach, o czym już tutaj pisałam.

Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na kilka wersji alternatywnej rzeczywistości możliwych dla wschodniej części obszaru nazywanego szumnie Nowym Centrum Łodzi, które stało się przedmiotem zainteresowania w pracach studenckich.

1. Pierwsza z prac zatytułowana New Fabryczna District – mniej może szumna nazwa niż Nowe Centrum Łodzi – to bardzo ciekawa propozycja inspirowana trochę kampanią proponowaną podczas pandemii przez koleje niemieckie, a polegającą na promowaniu lokalnej turystyki zamiast lotów samolotem i zwiedzania odległych stron świata. Autorki w dowcipny sposób zaproponowały nasze rodzime miejsca jako podobnie mogące zastąpić widoki znane z turystycznych folderów i billboardów. Dla mnie bomba. Zostało to uzupełnione bogatą siatką połączeń pieszych – jako że skoro promujemy ruch kolejowy to auta nam niekoniecznie potrzebne – oraz dodatkowo wzmocnieniem sieci połączeń tramwajowych i rowerowych. Mnie się bardzo te rozwiązania podobają. Choć nie ukrywam że są rewolucyjne w swojej prostocie. Szczególnie, że pewnego istniejącego obecnie elementu infrastruktury na tych obrazkach brakuje. Ciekawe czy ktoś zauważy którego…

Prezentacja projektu – zadanie brzmiało: opowiedz o swoim projekcie w pięć minut :-). Autorki: Marta Cygan, Julia Krawczyk

2. Propozycja druga pod tytułem New Łódź Fabryczna albo PTAK Fabryczna to propozycja lokalizacji w bezpośrednim sąsiedztwie dworca centrum mody i designu. Poparta bardzo starannymi i całościowymi analizami propozycja de facto przeniesienia do centrum miasta i regionu obiektów które obecnie zlokalizowane są w pobliskim Rzgowie od wielu lat jest pomysłem, który wydaje mi się straconą szansą dla stolicy regiony. Autorki chyba po raz kolejny czytały mi w myślach ale dokładnie takie rozwiązanie zaproponowały. Zresztą nie był to pierwszy taki projekt dla tego miejsca – już wcześniej przy okazji współpracy z Biurem Architekta Miasta podobne pomysły się pojawiały. Bardzo ładny projekt, starannie dopracowany, interesujące przestrzenie publiczne i wysokiej klasy wizualizacje.

Jedna z plansz projektu Ptak Łódź, autorki: Alicja Skowrońska i Maria Kot

3. Propozycja numer trzy dotyczyła popularnego ostatnio hasła urban farming. Autorki zaproponowały cały system jak wprowadzić w istniejące struktury zabudowy w tej części miasta, a może nawet szerzej, możliwość upraw, które mogłyby posłużyć zaspokojeniu bieżących potrzeb spożywczych mieszkańców. Jednocześnie czyniąc bezpośrednie sąsiedztwo stacji kolejowej i zlokalizowaną obok zabudowę poprzemysłową/po-transportową centrum tego zalożenia. Niewątpliwą wartością tego projektu jest dość ciekawy sposób budowania nowych bloków zabudowy mieszkaniowej o interesującej typologii – nawiązującej do organicznego charakteru narracji. I artystyczna forma prezentacji, która celowo wykorzystuje elementy plastyczne kojarzące się z dziecięcym marzeniem o uprawianiu własnego ogródka. Zresztą zobaczcie sami propozycja nazywa się FARM-TABLE : ŁÓDŹ FABRYCZNA DISTRICT: Revitalization through Urban Farming and Greenspaces

Jedna z plansz projektu. Autorki: Marzena Nowobilski, Vera Platanowa

4. Praca numer cztery – Centrum zarządzania migracjami – stara się proponować rozwiązanie w reakcji na palące problemy wynikające z konfliktu na Ukrainie i ogólnie potrzeby organizacji integracji osób przyjeżdżających do naszego kraju i miasta z zagranicy. Zaproponowane w ramach projektu centrum dla osób przyjeżdżających jako podstawowy cel miałoby poszukiwanie możliwości wsparcia dla przybyszów tak aby możliwa była ich integracja społeczna, znalezienie pracy i prowadzenie normalnego życia. Stąd w ramach projektu znalazły się sale warsztatowe, centrum doradztwa zawodowego, miesce gdzie cudzoziemcy mogliby uczyć się języka polskiego, warsztaty i gastronomia pozwalająca oferować produkty kuchni samym gościom i lokalnym mieszkańcom. Calość miałaby nie generowac barier, a lokalizacji w centrum miasta i w pobiżu dworca wpisuje się doskonale w te wymagania.

Rozmieszczenie funkcji w ramach projektu. Autorki: Shyle Bayrak i Darya Golod

5. Ostatni z prezentowanych projektów proponuje utworzenie w sąsiedztwie dworca Łódź Fabryczna “Centrum Przemysłów Kreatywnych” wykorzystując już przecież istniejący w Łodzi potencjał szkół wyższych o profilu artystycznym i twórczym, a także cały szereg różnych aktywności, które się w ten trend wpisują. Zaproponowany w ramach tego projektu bardzo czytelny i klarowny układ przestrzeni publicznych który porządkuje przestrzeń tego fragmentu miasta nawiązując przy tym do tradycji organizacji przestrzeni w sąsiadujących obszarach zabudowy mieszkalnej z końca 19-tego i początków 20 wieku pozwoliłby na wykreowanie przestrzeni typowo miejskich, które pozwoliłyby stać się tłem dla całkowicie współczesnego życia miejskiego. Struktura tradycyjnego miasta, kontynuacja skali zabudowy i charakteru przestrzeni miejskich o wysokim wskaźniku integracji wewnętrznej i z terenami sąsiadującymi byłyby dla tego fragmentu miasta błogosławieństwem, i pozwoliłby na uzyskanie wartościowej zabudowy – scenografii dla teatru miejskiego życia.

Deatl przestrzeni publicznej. Autorzy: Tringa Morina, Arneaud Bleas
Masterplan. Autorzy: Tringa Morina, Arneaud Bleas

Cechą wspólną wszystkich powyżej pokazanych propozycji jest znaczny udział terenów zielonych służących wypełnianiu usług ekosystemu.- od regulacyjnych jak retencja czy zapobieganie miejskiej wyspy ciepła po usługi kulturowe. Drugim z celów było zachowanie lokalnego dziedzictwa. Trzecim – stwoerzenie atrakcyjnych przestrzeni miejskich. Każdemu z projektów towarzyszył scenariusz możliwego udziału społecznego – takiego prowadzenia procesu projektowego aby poszukać możliwości zaangażowania mieszkańców dla poznania ich opinii, spełnienia oczekiwań i docelowo – uzyskania akceptacji dla proponowanych rozwiązań.

Obraz firmujący post – zdjęcie z wystawy prac studenckich podczas Worls Urban Forum w Katowicach.

Laudato Si – 1 września

Pierwszy września jest dniem szczególnym. Zwłaszcza teraz kiedy za naszymi granicami toczy się wojna rocznica wybuchu II wojny światowej wywołuje zrozumiały niepokój. Ale jest też szczególny z innego całkiem powodu, stąd, pomimo że nawał zajęć i ten blog znów niestety bardziej przypomina nieregularnik niż blog, chciałabym o tym króciutko opowiedzieć. Otóż dzień dzisiejszy jest szczególny z racji Dnia Troski o Stworzenie. Tutaj z jednej strony na myśl przychodzi zachwyt nad pięknem przyrody, którą szczególnie podczas wakacji wszyscy podziwialiśmy. Nie ma chyba osoby, która nie zachwyciłaby się urodą wschodów Słońca nietkniętych ludzką ingerencją zakątków świata. Jeśli ktokolwiek nie wierzy to raz jeszcze wspomnienie z wakacji w moim ulubionym miejscu na kuli ziemskiej – każdy ma na pewno swoje własne miejsce, do którego wraca.

Z drugiej strony Światowy Dzień Modlitw o ochronę świata stworzonego ogłoszony przez Papieża Franciszka napawa nadzieją. Dzień ten otwiera specjalny okres w Kościele katolickim – Czas dla Stworzenia, który potrwa do 4 października. Papież Franciszek w Orędziu na ten dzień zachęca nas do zmiany naszych nawyków konsumpcyjnych, jednocześnie odnosząc się do ich konsekwencji dla środowiska.

Jest to tym bardziej ważne, że w przeszłości – i nie tylko w religii katolickiej – ale ogólniej w europejskiej kulturze – natura czy wartości przyroda były często utożsamiane jako coś nieogarnionego a zatem strasznego, jako zagrożenie. Przykładów tego podejścia można znaleźć mnóstwo, choćby piękny Psalm 91 w cudnym przekładzie Jana Kochanowskiego mówi że:

“Kto się w opiekę poda Panu swemu

A całym prawie sercem ufa Jemu,

Śmiele rzec może: “Mam obrońcę Boga,

Nie będzie u mnie straszna żadna trwoga.(…)

Będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych

I po padalcach deptał niecierpliwych;

Na lwa srogiego bez obrazy wsiędziesz (…)”

wcześniej przedstawiając wizję łowczych kniei gdzie trzeba poszukać Boskiej Ochrony Pana. Katalog filmów grozy gdzie zagrożenie reprezentowane jest przez zwierzęta też jest przecież niemały – słynne Ptaki Alfreda Hitchocka – to tylko jeden z przykładów. Takie po trosze “zawłaszczenie” natury i środowiska przez “złe moce” pewnie jest po części źródłem rozmaitych stereotypów, które każą niektórym utożsamiać np. drzewa ze źródłem wszelkich nieszczęść – np. możliwością uszkodzenia auta podczas wiatru. Albo owady z możliwością niszczenia plonów – i przede wszystkim sięgać po środki, które w prosty sposób poszukują jak się przyrody pozbyć, zamiast nauczyć się z nią współżyć i ją akceptować oraz stwarzać jej warunki do przetrwania.

Zatem w tym szczególnym czasie warto byłoby sięgnąć po lekturę dokumentu Encykliki Papieskiej Laudato Si, który od 18 czerwca 2015 wskazuje nam Katolikom nieco inny niż wcześniej sposób podejścia do środowiska. Jednym z tematów, któremu poświęcony jest w tym dokumencie cały rozdział jest klimat. Papież Franciszek pisze:

Klimat jako dobro wspólne

  1. Klimat jest dobrem wspólnym, wszystkich i dla wszystkich. Na poziomie globalnym
    jest złożonym systemem, wpływającym w istotny sposób na ludzkie życie. Istnieje bardzo solidny konsensus naukowy wskazujący, że mamy do czynienia z niepokojącym ociepleniem systemu klimatycznego. Temu globalnemu ociepleniu w minionych dekadach towarzyszy stały wzrost
    poziomu morza, a trudno go nie powiązać ze wzrostem ekstremalnych zjawisk pogodowych,
    pomijając fakt, iż nie można przypisać każdemu poszczególnemu zjawisku jakiejś jednej określonej naukowo przyczyny. Ludzkość wezwana jest do uświadomienia sobie konieczności zmiany
    stylu życia, produkcji i konsumpcji, by powstrzymać globalne ocieplenie albo przynajmniej wyeliminować przyczyny wynikające z działalności człowieka. To prawda, że istnieją inne czynniki
    (na przykład wulkanizm, zmiany orbity i osi Ziemi, cykl słoneczny), ale liczne badania naukowe
    wskazują, że większość globalnego ocieplenia ostatnich kilkudziesięciu lat zawdzięczamy wysokiemu stężeniu gazów cieplarnianych (dwutlenek węgla, metan, tlenki azotu i inne), emitowanych
    głównie z powodu działalności człowieka. Ich koncentracja w atmosferze stanowi przeszkodę,
    aby ciepło promieni słonecznych odbitych od ziemi rozproszyło się w przestrzeni. Zwiększa
    to szczególnie wzorzec rozwoju opartego na intensywnym wykorzystaniu paliw kopalnych, stanowiący centrum światowego systemu energetycznego. Swój wpływ miała również narastająca
    praktyka zmiany sposobu użytkowania gruntów, głównie wylesianie dla celów rolniczych.
  2. Z kolei ocieplenie ma wpływ na cykl węglowy. Tworzy błędne koło, które dodatkowo pogarsza sytuację, wpływając na dostępność podstawowych zasobów, takich jak woda pitna, energia
    i produkcja rolna w strefach najcieplejszych, powodując zanik różnorodności biologicznej naszej
    planety. Topnienie lodów polarnych i lodowców na obszarach górskich grozi poważnym niebezpieczeństwem uwalniania się metanu, a rozkład zamrożonej materii organicznej może jeszcze
    bardziej wzmóc emisję dwutlenku węgla. Z kolei utrata lasów tropikalnych pogarsza sytuację, ponieważ przyczyniają się one do łagodzenia zmian klimatu. Zanieczyszczenie powodowane przez
    dwutlenek węgla zwiększa kwasowość oceanów i zagraża łańcuchowi pokarmowemu w środowisku morskim. Jeżeli aktualna tendencja utrzyma się, to obecny wiek może doświadczyć niesłychanych zmian klimatycznych i bezprecedensowego niszczenia ekosystemów, z poważnymi
    konsekwencjami dla nas wszystkich. Na przykład wzrost poziomu morza może stworzyć niezwykle poważne sytuacje, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jedna czwarta ludności świata mieszka nad
    morzem lub blisko niego, a większość megamiast jest zlokalizowana w strefach przybrzeżnych.
  3. Zmiany klimatyczne są problemem globalnym, z poważnymi następstwami ekologicznymi, społecznymi, ekonomicznymi, politycznymi oraz dotyczącymi podziału dochodów, i stanowią
    jedno z największych wyzwań dla ludzkości. Najprawdopodobniej najpoważniejsze konsekwencje spadną w najbliższych dziesięcioleciach na kraje rozwijające się. Wielu ubogich mieszka na
    obszarach szczególnie dotkniętych zjawiskami związanymi z ociepleniem, a ich środki utrzymania zależą w dużym stopniu od zasobów naturalnych oraz tak zwanych usług ekosystemowych,
    takich jak rolnictwo, rybołówstwo i zasoby leśne.
    Nie dysponują innymi możliwościami utrzymania się ani innymi zasobami, pozwalającymi im
    na dostosowanie się do skutków zmian klimatu czy stawienie czoła sytuacjom katastrofalnym.
    Mają też niewielki dostęp do opieki socjalnej. Na przykład zmiany klimatyczne powodują migracje
    zwierząt i roślin, które nie zawsze mogą się zaadaptować, a to z kolei wpływa na zasoby osób
    najbiedniejszych, które są również zmuszone do migracji z wielką niepewnością co do przyszłości swego życia i życia ich dzieci. Tragiczne jest zwiększenie liczby migrantów uciekających
    od biedy spowodowanej degradacją środowiska, którzy w konwencjach międzynarodowych nie są
    uznawani za uchodźców. Noszą oni ciężar swego życia, pozostawieni samym sobie, bez jakichkolwiek norm dotyczących ochrony. Niestety istnieje powszechna obojętność wobec tych tragedii, jakie dzieją się w różnych częściach świata.
    Brak reakcji wobec tych dramatów naszych braci i sióstr jest oznaką utraty owego poczucia odpowiedzialności za naszych bliźnich, na której opiera się każde społeczeństwo obywatelskie.
  4. Wielu z tych, którzy mają więcej środków oraz władzy gospodarczej i politycznej, zdaje się
    koncentrować głównie na maskowaniu problemów lub ukrywaniu objawów, starając się jedynie o ograniczenie negatywnych skutków zmian klimatycznych. Wiele jednak symptomów wskazuje, że skutki te mogą być coraz gorsze, jeśli będziemy kontynuować aktualne modele produkcji
    i konsumpcji. Dlatego pilne i konieczne stało się prowadzenie takiej polityki, aby w nadchodzących latach emisja dwutlenku węgla i innych gazów zanieczyszczających została drastycznie zmniejszona, zastępując na przykład paliwa kopalne i rozwijając odnawialne źródła energii.
    W świecie istnieje niewielki poziom dostępu do czystej i odnawialnej energii. Trzeba jeszcze
    rozwijać odpowiednie technologie gromadzenia energii. Niemniej w niektórych krajach osiągnięto postęp, który zaczyna być znaczący, choć nie jest on jeszcze wystarczająco zaawansowany.
    Zostały również poczynione inwestycje na rzecz technologii produkcji i transportu, zwiększające
    ich energooszczędność, a także sposobów budowania czy restrukturyzacji budynków, które przyczyniają się do zmniejszenia zużycia energii oraz surowców. Ale tym dobrym praktykom daleko do powszechności.”

Cytuję ten Rozdział w całości – bo wiem, że nie wszyscy do tego tekstu sięgną kiedy będzie on wymagał wyboru dodatkowego linku źródłowego. A jest ważny. Relacja pomiędzy osobistymi i zbiorowymi decyzjami odnośnie wyboru takiego trybu życia, który skutkuje możliwością zmniejszenia emisji dwutlenku węgla a ich konsekwencjami staje się w tym kontekście zagadnieniem moralnym. Decyzje osób zgromadzonych w Kościele przestają być wyłącznie kwestią osobistych preferencji. Już nie możemy powiedzieć, że ok, jesteśmy Katolikami ale wpływ ludzi na zmiany klimatu to już nas nie interesuje. Szczególnie w kontekście tegorocznego Hasła Czasu dla Stworzenia, które odnosi się do zachowań konsumenckich – czyli np. wyboru środka transportu dla naszych codziennych przemieszczeń – może należałoby poświęcić tej sprawie choć chwilkę refleksji. Po to żeby nasze ulubione miejsca i krajobrazy miały szanse cieszyć nas i nasze dzieci przez kolejne dziesięciolecia albo stulecia. I tak – wiem, że ten post nie jest odkrywczy ani nie wnosi nic o czym zapewne większość z Was słyszała. Trochę jest ważny dla mnie bo jest pewnego rodzaju deklaracją intencji, manifestem (zresztą wygląda jak manifest, wielokrotnie krytykuję np. studentów za pisanie oczywistości bez podawania szczegółów – nikomu nie chce się tego czytać). No tak ale skoro taki oczywisty – czemu jednak tego nie zauważamy?

Rowerowanie i o początkach Juraty

Rowerowanie jest na Helu bardzo popularnym sportem – na Półwyspie opisano ogółem 36 tras o zróżnicowanym stopniu trudności od bardzo łatwych dla rodzin z małymi dziećmi po długie i wymagające odpowiedniej kondycji i przygotowania.

Z całą pewnością dzieje się tak za sprawą obecnej tutaj infrastruktury. Ścieżka rowerowa z Władysławowa na Hel będąca jednym z fragmentów EuroVelo R10, a konkretnie szlaku rowerowego Pierścienia Zatoki Puckiej. Szlakiem tym lub jego kontynuacją da się objechać właściwie większą część naszego polskiego wybrzeża.

Szlak rowerowy Pierścienia Zatoki Puckiej za https://wirtualneszlaki.pl/szlaki-rowerowe/pierscien-zatoki-puckiej
Rysunek za Pomorskie – Wytyczne Rowerowe – Projektowanie i utrzymywanie turystycznych tras rowerowych w województwie pomorskim , str.26.

Jest to element zaproponowanego na większą skalę systemu dróg rowerowych – patrz rysunek powyżej, którego rozbudowa akurat na Kaszubach rozwija się chyba najdynamiczniej w naszym kraju. Działa to na tyle dobrze, że wpływa na dostępność terenów zlokalizowanych wzdłuż rowerowej trasy.

Trasa rowerowa wzdłuż Zatoki, widok przy molo w Juracie.

Z jednej strony to dobrze bo aktywizuje lokalną turystykę, zwiększa korzystanie z lokalnej bazy atrakcji, poszerzając klientelę lokalnych punktów gastronomicznych, sklepów, barów, kafejek, kawiarni a jednocześnie pozwala na lepsze poznanie tutejszej historii, rozwijanie sieci usług kultury, muzeów o bogatej tematyce – od muzeum kolejnictwa na Helu, mieszczącego się w dawnym schronie Schleswig-Holstein, które obok Muzeum Rybołówstwa i latarni morskiej, portu rybackiego, samego cypla i towarzyszącej mu plaży staje się jednym z ciekawych atrakcji Helu – tu link do jednego z blogów, które te atrakcje opisują. Podobnie bogatą ofertę placówek muzealnych można znaleźć w Jastarni, poczynając od Chaty Rybackiej, Muzeum Rybackiego pod Strzechą (które jest inicjatywą prywatną i pozwala na poznanie lokalnej historii) czy latarni morskiej W pozostałych miejscowościach Półwyspu muzeów jest mniej ale historia tych miejsc jest równie ciekawa. Jej poznanie całkowicie zmienia optykę i postrzeganie lokalnego krajobrazu. Opublikowana ostatnio nakładem Wydawnictwa BiT seria książek Małgorzaty Abramowicz bardzo ciekawie opowiada związane z tymi miejscowościami historie ludzi i zdarzeń, które tu miały miejsce. Sama, niemal z wypiekami na twarzy, przeczytałam historię Juraty i teraz całkiem inaczej patrzę na znane mi dobrze miejsca, niewielkie domki z przeszklonymi werandami, ale bardzo dobrze wyposażone – szczególnie jeśli chodzi o węzeł sanitarny. Cytując za Małgorzata Abramowicz (str. 26) i reporterem “Świata”: “taka prawdziwie komfortowa miejska łazienka, ze stałym dopływem gorącej wody, z prysznicem i innymi finezjami (…)”.

Książka Małgorzaty Abramowicz Jurata Kurort z niczego

Jurata – miejscowość założona od zera – Spółka Akcyjna Jurata zaczęła sprzedawać akcje uzdrowiska w roku 1930, a w 1931 roku otwarto pierwsze letniska – w lasach pomiędzy Jastarnią, Borem i Helem miała z założenia służyć przyciąganiu elit, które dotychczas wywoziły spory kapitał z kraju spędzając wakacje w zagranicznych kurortach. Jej rozwój, motywowany między innymi patriotycznymi hasłami, miał spowodować odciągnięcie publiczności od niemieckiego Gdańska i niemieckich kurortów, gdzie w czasach międzywojnia panoszyła się już nazistowska propaganda. 

Zachód słońca nad Zatoką Pucką z promendady wzdłuż Zatoki

Założenie przestrzenne Juraty z racji naturalnych uwarunkowań musiało mieć układ równoleżnikowy, rozciągając się pomiędzy dwoma liniami brzegowymi plaż Zatoki Puckiej i otwartego morza. Początkowe plany zakładały znacznie bardziej złożony układ z wijącymi się krajobrazowo uliczkami od tego, który faktycznie zaistniał.

Molo w Juracie, widok ze szlaku rowerowego

W zrealizowanym projekcie, który do dzisiaj służy organizacji przestrzeni kurortu, główny deptak pieszy zakończony jest z jednak strony spektakularnym molem – zdjęcie powyżej, z drugiej zejściem na plażę, przy którym znajdowała się pierwotnie café Casino otwarta w 1935 roku – obecnie ta lokalizacja została wykorzystana przez hotel Bryza. Bezpośrednio przy skrzyżowaniu wzniesiono gmach hotelu Lido, którego nazwę odnajdujemy niemal we wszystkich opowieściach i wspomnieniach z przedwojennej Juraty. Szkoda trochę, że współcześnie hotel nie wykorzystuje tych tradycji miejsca, poszukując odtworzenia dawnej świetności – choćby przez stroje, promocję czytelnictwa, kluby zainteresowań czy odczyty. Byłoby to cennym elementem wnoszącym element intelektualnego ożywienia do wakacyjnego życia kurortu.

Stopniowo wyznaczane pod zabudowę leśne parcele sukcesywnie zabudowywano letniskowymi willami, wznoszonymi bądź na wynajem bądź, co było również bardzo częste, na potrzeby własne właścicieli. Wzdłuż lokalnych uliczek, tam gdzie nie było lasu, wytyczono szpalery drzew, które nadal je zacieniają.

Fragment uliczki ze szpalerem drzew, fragment szlaku rowerowego

Niektóre z willi zasłynęły dzięki mieszkających w nich i tworzących artystom – w tej grupie wyróżnia się szczególnie “Kossakówka” Wojciecha Kossaka – malarz dobudował do willi w roku 1938 obszerną, przeszkloną pracownię oraz werandę. Obecnie mieści się tam kawiarnia pod tą samą nazwą, która obok Heluni (w willi Helunia zlokalizowanej nieopodal lokalnego kościoła parafialnego), oraz najbardziej chyba obecnie znanej Cafe Elite (poza sezonem zamkniętej) należy do kategorii najliczniej chyba odwiedzanych lokalnych atrakcji.

Kościół parafialny pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy

Nota bene wymieniony powyżej Kościół parafialny pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy rzeczywiście zasługuje na swoją nazwę. Jego Proboszcz – zaiste święty człowiek i przekonany o konieczności ewangelizacyjnej misji – pozwala aby w okresie letnim drzwi świątyni były cały dzień otwarte – kto tylko potrzebuje religijnej refleksji może  z tej możliwości skorzystać. Zwolennicy religijnych imprez również znajdą na Półwyspie szereg atrakcji: odpustów parafialnych festiwali, i innych wydarzeń – szczególnie dotyczy to samej Juraty i Kuźnicy; ta ostatnia była niegdyś znana z pobożności i przywiązania do tradycji lokalnych rybaków. 

W swojej książce Małgorzata Abramowicz barwnie opisuje różne zdarzenia oraz aktywności, które rozgrywały się w Juracie w międzywojniu. Nota bene, podobnie wciągające są opowieści o Jastarni i Kuźnicy. Dostać je można w kilku lokalnych punktach z prasą, a także, co ciekawe, w lokalnej drogerii – która istnieje tu dla mnie od zawsze, ponoć właściciele mieszkają w Juracie już od około 40 lat, sprowadzeni początkowo zachwytem.

Równie ciekawa opowieść dotyczy Kuźnicy – niegdysiejszego portu rybackiego, który do tej pory zachował ten pierwotny charakter. Oryginalny układ ulic w tej miejscowości został nieznacznie jedynie zmieniony przy okazji zaspokajania wymogów dojazdu autem do poszczególnych parcel. Skądinąd akurat ten szczegół znalazłam w bardzo interesującym menu restauracji Morski Zając gdzie oprócz zestawienia dostępnych potraw i napojów można też znaleźć artykuły dotyczące lokalnych ciekawostek.

Jurata I Kuźnica chyba w najmniejszym stopniu uległy przekształceniom przy okazji ostatniego boomu budowlanego, o którym pisałam wcześniej. Tym samym wracając do wątku, który ten wpis otwiera. Ruch budowlany każdorazowo jest pochodną budowy drogi lub dojazdu koleją. Tak było również w przypadku Półwyspu Helskiego, gdzie ruch turystyczny stał się możliwy po oddaniu do użytku linii kolejowej w 1923 roku oraz asfaltowej szosy na Hel łączącej poszczególne miejscowości 12 lat później (w lipcu 1935 większość trasy była gotowa).

Realizacja połączeń rowerowych stała się natomiast przyczynkiem dla zwiększenia dostępności do różnych aktywności w ramach miejscowości na nie nanizanych. Niektóre z nich – takie jak muzea czy niektóre kawiarnie wspomnieliśmy powyżej. Ta sama rowerowa ścieżka otworzyła lub niekiedy jedynie wzmocniła również realizację różnych aktywności w ramach terenów naturalnych pomiędzy obszarami już zurbanizowanymi. Przy czym ten ostatni proces niekoniecznie można odbierać jako pozytywny. Poszukiwaczom nieuczęszczanych nadbałtyckich plaż może być coraz trudniej takowe znaleźć. Niestety z uwagi na obecność ścieżki rowerowej bardzo wielu rowerzystów przedziera się wraz ze swoimi pojazdami przez wydmy szukając dostępu do takiej dotychczas naturalnej plaży. Robią to nie zważając niekiedy i łamiąc cały szereg zakazów dotyczących ochrony przyrody . Przemieszczając się gromadnie, rodzinnie, z całym dobytkiem i ekwipunkiem, dziećmi, psami, parawanami, i innym sprzętem turystycznym pozostawiają sporo śladów, a niekiedy też niestety śmieci. Niektórzy – co szczęśliwie rzadkie – nie mogą rozstać się z przenośnymi głośnikami przez które usiłują “uszczęśliwić” nielicznych innych spacerowiczów oraz lokalne zwierzęta swoją ulubioną muzyką. Tym bardziej jest to szkodliwe, że zajmujący znaczną część byłego poligonu teren obecnego rezerwatu przyrody “Helskie Wydmy” (rozporządzenie Nr 91/06 Wojewody Pomorskiego z dnia 5 grudnia 2006 r. w sprawie uznania za rezerwat przyrody „Helskie Wydmy”, Dziennik Urzędowy Województwa Pomorskiego Nr 128 poz. 2665) powinien być pozostawiony w swojej naturalnej postaci jako siedlisko rzadkich i zagrożonych gatunków roślin i grzybów chronionych dla podtrzymania bioróżnorodności i ochrony gatunkowej. Reguły ustanawiające rezerwat kategorycznie zakazują chodzenia po wydmach, zwłaszcza ze sprzętem wymaganym od każdego szanującego się plażowicza… Jest tam wyznaczona ścieżka edukacyjna o długości pół kilometra (mapa rezerwatów na terenie Półwyspu).

Owszem większość turystów zachowuje reguły gry i respektuje granice terenu chronionego oraz nie pozostawia po sobie śmieci, ale niestety nie wszyscy. Sama spacerując plażą zbieram za każdym razem całkiem pokaźny woreczek butelek, folii, sreberek od kanapek, puszek i innych dowodów dokumentujących obecność ludzi, a często też dobrą zabawę. I to nie wszystko – patrz zdjęcie poniżej. Do katalogu aktywności regularnych (nie wiem czy już można mówić o generowaniu przekształceń o charakterze antropogenicznym) należy też rozdeptywanie, płoszenie zwierzyny, niekiedy też rozpalanie ognisk przy nielegalnie rozbijanych namiotach, często też tuż obok połaci przesuszonego upałem lasu sosnowego i igliwia. Las szczęśliwie ratują regularne tutaj opady ale znajdowanie niedopałków na leśnych dróżkach jest niestety normą.

Szkoda trochę – bo dostępność tych pięknych miejsc jest czymś cudownym. Nie chciałabym aby zachowanie użytkowników wpłynęło na jej ograniczenie do wybranych jedynie miejsc. Wycieczka rowerem wzdłuż Zatoki Puckiej pozostaje wspaniałą formą spędzania wolnego czasu i rekreacji, niezależnie od tego czy wybieramy się na krótszą czy też dłuższą wycieczkę, czy jeździmy sportowo czy też rodzinnie, leniwie i powoli. Można też taką eskapadę – wtedy już wymagającą nieco staranniejszego planowania i kondycji – domknąć w pętlę i powrócić promem z Helu do Gdańska lub Gdyni. Albo też zatrzymać się w jednej z nadmorskich miejscowości na dłużej. Możliwości jest bardzo wiele – zatem Miłych Wakacji Wam życzę!

Zdjęcie wprowadzające przedstawia fragment plaży nad Bałtykiem.