Chronimy doliny rzeczne w Łodzi!

Niezmiernie się ucieszyłam. Na tyle, że zmotywowało mnie to do powrotu do pisania. Otóż łódzki Urząd Miasta postanowił chronić doliny rzeczne przed zabudową. Póki co dotyczyć to ma doliny rzeki Sokołówki (gdzie przyjęto wczoraj plan miejscowy), na temat której dyskusje trwają od lat (i większość obiektów które mogły tam zaistnieć już zapewne powstała – wybaczcie mi proszę tę odrobinę sarkazmu). Ale wciąż, niezależnie od wszelkich ale, ta radosna narracja cieszy i należy ją zatem koniecznie odnotować. Tym bardziej, że dyskusje i prace studialne dotyczą również pozostałych łódzkich rzek. I dotyczą już nawet nie tylko i jedynie ochrony ich dolin (niestety zazwyczaj w mniejszym niż większym zakresie) ale nawet w niektórych przypadkach wydobycia koryta na powierzchnię i renaturyzacji. Choćby wybranych fragmentów. 

Obrazek jest “AI generated” – hasło – renaturyzowana dolina rzeki w mieście

Dyskusje na ten temat trwają odkąd sięgam zawodową pamięcią. Już w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego przyjętym w 2002 roku ten temat był bardzo mocno obecny. Dyskutowane wtedy były dwa zasięgi ochrony dolin rzecznych – według wariantu hydrologów i według wariantu przyrodników. Oba zdecydowanie obszerniejsze niż obecne tereny wolne od zabudowy wzdłuż łódzkich rzek i strumieni, niegdyś licznych i wartko płynących, obecnie, w większości przypadków poczynając od końca XIX w. lub od początku XX wieku, schowanych pod powierzchnią ziemi i zanieczyszczonych. Wielu łodzian nawet nie wie o ich istnieniu. Nawet jeśli to między innymi ich obecność była jedną z przyczyn lokalizacji w tym miejscu ważnego ośrodka przemysłowego.

Dlaczego doliny rzeczne należy chronić od zabudowy? Od wielu lat zadaję to pytania studentom i zazwyczaj odpowiedź jest znana i dość oczywista – żeby chronić zabudowę i miejską przestrzeń przed zalewaniem, przed podtopieniami czy występowaniem powodzi. Teoretycznie wszyscy to wiemy i rozumiemy. Chociaż mogłoby się zdawać że przypisywanie skutków kataklizmów takich jak powodzie wyłącznie siłom natury również zdaje się być naszą rodzimą specyfiką – ale zostawmy ten sarkazm na boku. Szczęśliwie chociaż firmy ubezpieczeniowe już odkryły, że w sytuacji zmiany klimaty powodzie przestały być zjawiskami sporadycznymi (patrz woda stu czy pięćdziesięcioletnia) i powoli stają się normą – zatem nie należy nieruchomości zlokalizowanych w obniżeniach terenu ubezpieczać przed skutkami zalania. Może to otrzeźwi niektórych nieco bardziej światłych inwestorów i – co może łatwiejsze – nabywców takich, nierzadko okazyjnych, posesji.

Wydawać by się mogło że wszystko w tym temacie już zostało powiedziane, że to takie oczywiste i wszyscy rozumieją. Tymczasem niekoniecznie. Bo w ochronie dolin rzecznych nie chodzi wyłącznie o to że bronimy się przed katastrofalnymi skutkami powodzi. Chronić powinniśmy się również przed zakłóceniami naszego codziennego funkcjonowania, które są bezpośrednią konsekwencją podtopień okolicznych ulic. I znów zdarza mi się dość często pytać studentów co się dzieje w sytuacji cofki (ang. backwater) z kanalizacji deszczowej i skąd się to zjawisko bierze. I wracamy wtedy do szkoły średniej i do prawa Paskala. Kłopot wynika z tego, że doliny rzeczne – będąc odbiornikiem opadów deszczu – pełnią ważną funkcję retencyjną. Jeśli ich pojemność jest niewystarczająca to położone w ich bezpośrednim sąsiedztwie ulice są zalewane. Kanalizacja deszczowa nie ma szans tej wody odebrać. I w konsekwencji auta (autobusy, tramwaje, itd) oraz przechodnie brodzą w wodzie (albo w pośniegowym błocie). Nawet w miastach takich jak Łódź, które nie mają większych rzek i są zlokalizowane na dziale wodnym. W efekcie pojazdy ulegają uszkodzeniom, i podobnie – mieszkańcy cierpią na przeziębienie, grypę, katar, itd. Oraz użytkownicy – niezależnie od sposobu poruszania – nie mogą na czas dotrzeć do celu – pracy, szkoły, na zajęcia rekreacyjne, spotkania z rodziną czy przyjaciółmi. Nasze codzienne życie, a także gospodarcze i społeczne funkcjonowanie miasta ulegają zakłóceniom – i wszystko to generuje przecież koszty. Które ponosimy wszyscy. A kto korzysta? Ano ci nieliczni, którzy coś tam zbudowali, zabetonowali i udało im się szybciutko to niekoniecznie świadomym osobom sprzedać.

Przepraszam za powyższą barwną narrację – ale doświadczenie pokazuje, że tego rodzaju opowieści, które dotykają kwestii sprawiedliwości społecznej zazwyczaj się najlepiej sprzedają i najlepiej trafiają do odbiorców. 

Kolejna ważna kwestia związana z ochroną dolin rzecznych – i w ogóle powiększaniem terenów zielonych, przyrodniczo-czynnych w miastach – wynika z potrzeby zatrzymania wody opadowej możliwie blisko miejsca gdzie ta woda dotyka powierzchni gruntu. Po co? Wydawałoby że unikanie spływu powierzchniowego jest zagadnieniem oczywistym, ale chyba jeszcze sporo czasu (i wody) musi upłynąć abyśmy niczym Fremeni z Diuny Franka Herberta nauczyli się cenić wodę jako dobro ograniczone. Chyba nie ma lepszej narracji ilustrującej te potrzebę niż ta właśnie baśń. 

Fan art of Fremen from Dune in stillsuits
Date
1 March 2022
Source
https://www.youtube.com/watch?v=OgfqHiWx8VM
Author
Astronimation
cytowane za Wikipedia

Susza i co dalej

Nie wiedzieć skąd, nie wiedzieć jak ale wciąż zewsząd wyziera takie dziwne przekonanie, które każe pełnym dobrej woli ludziom powtarzać, że wobec zagrożenia czekającą nas w tym sezonie suszą należy cytuję ‘budować tamy i meliorować rzeki’. Gorzej bo za tym przekonaniem, które chyba pochodzi jeszcze z czasów gdy wydawało nam się że człowiek był wszechmocny i mógł panować nad siłami natury – czyli chyba z okresu gwałtownego rozwoju przemysłu, zdają się iść też czyny.

Tymczasem nic bardziej mylnego, wystarczy jedynie przypomnieć sobie znane nam wszystkim prawa fizyki aby zdać sobie sprawę jak rzecz w istocie działa. Retencja wody jest zagadnieniem fizycznym, dokładnie opisanym i opowiedzianym. Obieg wody w przyrodzie nie kryje tajemnic, wszyscy wiemy że woda przy wysokiej temperaturze zamienia się w parę a następnie skrapla się i wraca z powrotem w postaci deszczów – ostatnio bardzo pożądanych.

 

wsiąkanie01

Źródło ilustracji: http://www.eoearth.org

Wiemy również że woda po tym jak spadnie na ziemię w postaci deszczu, mniej lub bardziej ulewnego, przenika do warstw – zarówno powierzchniowych jak i głębokich. Infiltracja wody do gruntu jest ułatwiona kiedy mamy do czynienia z powierzchniami przepuszczalnymi, utrudniona zaś kiedy utwardzimy, uszczelnimy nawierzchnie, czy też zmeliorujemy zagłębienia gruntu – wtedy miast wsiąkać woda będzie spływać po powierzchni, a my nie będziemy mogli jej wykorzystać (jak na rysunku powyżej). Strumienie życiodajnej cieczy odpłyną, bezpowrotnie uciekną, zasilając większe cieki a docelowo spływając do morza.

Listę oczywistości wynikających bezpośrednio z powszechnie znanych praw fizyki winna uzupełnić wiedza na temat grawitacji – spływ zazwyczaj odbywa się w dół, o czym też ufam wszyscy wiemy. Wynika z tego że to doliny i zagłębienia terenu będą wodę gromadzić, zatem aby uniknąć jej spływu i ucieczki, należy szczególnie tam zadbać o możliwość wsiąkania.

Co więcej, na skutek zmiany klimatu, opady, które pojawiają się stosunkowo rzadko coraz częściej przybierają charakter ulewnych deszczów. Wtedy szczególnie trudno jest nadmiar wody zatrzymać bo jest jej nagle w krótkim okresie czasu bardzo dużo. Może nawet dochodzić  – i dochodzi – do sytuacji, w których urządzenia kanalizacji deszczowej nie są w stanie przyjąć nadmiaru wody (patrz zdjęcie i film sprzed dwóch lat poniżej).

Screenshot 2020-04-25 at 08.32.35

Polskie Radio Łódź Intensywny deszcz sparaliżował kursowanie komunikacji miejskiej, zalało ulice, przejazdy pod wiaduktami, tunel trasy W-Z i dworzec Fabryczny. 11 maj 2018

 

Wtedy poziom wody w ciekach, do których ta docelowo trafia podnosi się na tyle, że woda cofa się z powrotem do studzienek i następuje tak zwana cofka – zalewane są tereny przylegające do zmeliorowanego cieku. Dlaczego – ano ze względu na znaną nam ze szkoły zasadę naczyń połączonych i zagadnienia wyrównywania ciśnienia.

Co zatem należy robić? Na pewno nie utwardzać i na pewno nie meliorować. Budowa tam czy zapór też może nie być zawsze najwłaściwszym rozwiązaniem – jest bardzo kosztowna i powoduje liczne skutki uboczne, nie zawsze pożądane – np. może zostać zalany teren zanieczyszczony i wtedy woda nie będzie bezpośrednio zdatna do niczego.

Zamiast tego należy działać w zgodzie z zasadami obecnymi w środowisku naturalnym, przyrodniczym, szukając wielu różnorodnych rozwiązań w niekoniecznie zawsze o wielkiej skali ale takich które będą tworzyć system. Podstawową zasadą jest aby MINIMALIZOWAĆ SPŁYW POWIERZCHNIOWY. Należy traktować wspomaganie spływu powierzchniowego jako zwykłe marnotrastwo niezwykle cennego zasobu jakim jest woda. Szukać należy budowy niedużych zbiorników retencyjnych, renaturyzacji rzek i cieków wodnych – pod żadnym pozorem nie melioracji. Dbać należy o tereny podmokłe, bagna, łąki, i inne formy przyrodnicze, które w naturalny sposób magazynują i filtrują wodę. Dbać należy o tereny zielone, lasy, tereny otwarte – bo dzięki ich obecności woda może lepiej wsiąkać do gruntu i zasilać warstwy głębokie – a dzięki temu studnie głębinowe z których czerpiemy wodę do celów bytowych.

Jest na ten temat mnóstwo materiałów. Przygotowując wykłady o retencji wody w mieście, co jest odrobinę odmiennym tematem, chociaż pokrewnym, natknęłam się na masę filmów video ilustrujących te zagadnienia. Bardzo cenny zestaw materiałów o wysokiej jakości można przykładowo znaleźć w witrynie Fundacji Sendzimira, która publikuje materiały instruktażowe oraz organizuje kursy dla samorządów na temat racjonalnej gospodarki wodnej.

Screenshot 2020-04-25 at 08.25.44
Jeden z wielu materiałów jakie można w witrynie Fundacji Sendzimira znaleźć.

I nie jest to bynajmniej jedynie źródło wiedzy, jest ich  mnóstwo. Odnajdujemy też dobre praktyki wdrożeń, przykładowo: https://www.lasy.gov.pl/pl/informacje/aktualnosci/lasy-doskonaly-zbiornik-wody

Zatem przestańmy powtarzać nieuzasadnione niczym twierdzenia o potrzebie melioracji dla zapobiegania suszy bo jest to sprzeczne z bardzo podstawowymi zasadami fizyki.

 

Kolejny sukces: rzeki w Łodzi

Udało się: w piątkowe popołudnie w mieście o nazwie Łódź można było wreszcie pobrodzić w rwącej rzece wody.

5af5c42e4f35f_p

Źródło zdjęcia: Dziennik Łódzki

Niektórzy mieszkańcy i przyjezdni nawet próbowali, bądz to wysiadając z zalanych aut, które nagle znalazły się pośrodku rwącego strumienia wody bądź też próbując przejść na przystanek do którego i tak nie podjeżdżał zatrzymany w pobliskim jeziorze tramwaj. Najgłębszy i najbardziej wartki potok popłynął nowo-wybudowanym wąwozem alei Mickiewicza-Piłsudksiego. Niewątpliwie można uznać to za sukces tej inwestycji – bo przecież jak to? Łódź i nie ma rzek?

Jedno z najgłębszych jezior wybrało sobie lokalizację na podwórzu UMŁ, wdzięczne zapewne za możliwość zaistnienia. Zapytacie zapewne czemu tak piszę i jak to? Przecież ulewa to kataklizm z gatunku naturalnych i UMŁ nie ma prawa zapisać sobie jej zaistnienia w poczet sukcesów. Ulewy owszem być może rzeczywiście nie może, ale brak możliwości retencjonowania wody już jak najbardziej. Poczynając od zapisów planów miejscowych, po “remonty ulic”, budowę licznych nowych parkingów, realizację inwestycji drogowych całkowicie pozbawionych możliwości odprowadzania nadmiaru wody opadowej, czy wreszcie tak banalne rzeczy jak czyszczenie studzienek kanalizacyjnych – wszystko to nie jest bynajmniej katastrofą “naturalną”. Z tego też względu, przy obserwowanych ostatnio zmianach klimatu, może się nagle okazać że w mieście zlokalizowanym na dziale wodnym, w całkiem nieoczekiwany sposób, będziemy okresowo doświadczać podtopień i braku możliwości dojazdów niczym w miejscowościach nadmorskich czy położonych nad rzekami. Może się okazać że łódź nagle stanie się w Łodzi niezbędna.