Kolejny sukces: rzeki w Łodzi

Udało się: w piątkowe popołudnie w mieście o nazwie Łódź można było wreszcie pobrodzić w rwącej rzece wody.

5af5c42e4f35f_p

Źródło zdjęcia: Dziennik Łódzki

Niektórzy mieszkańcy i przyjezdni nawet próbowali, bądz to wysiadając z zalanych aut, które nagle znalazły się pośrodku rwącego strumienia wody bądź też próbując przejść na przystanek do którego i tak nie podjeżdżał zatrzymany w pobliskim jeziorze tramwaj. Najgłębszy i najbardziej wartki potok popłynął nowo-wybudowanym wąwozem alei Mickiewicza-Piłsudksiego. Niewątpliwie można uznać to za sukces tej inwestycji – bo przecież jak to? Łódź i nie ma rzek?

Jedno z najgłębszych jezior wybrało sobie lokalizację na podwórzu UMŁ, wdzięczne zapewne za możliwość zaistnienia. Zapytacie zapewne czemu tak piszę i jak to? Przecież ulewa to kataklizm z gatunku naturalnych i UMŁ nie ma prawa zapisać sobie jej zaistnienia w poczet sukcesów. Ulewy owszem być może rzeczywiście nie może, ale brak możliwości retencjonowania wody już jak najbardziej. Poczynając od zapisów planów miejscowych, po “remonty ulic”, budowę licznych nowych parkingów, realizację inwestycji drogowych całkowicie pozbawionych możliwości odprowadzania nadmiaru wody opadowej, czy wreszcie tak banalne rzeczy jak czyszczenie studzienek kanalizacyjnych – wszystko to nie jest bynajmniej katastrofą “naturalną”. Z tego też względu, przy obserwowanych ostatnio zmianach klimatu, może się nagle okazać że w mieście zlokalizowanym na dziale wodnym, w całkiem nieoczekiwany sposób, będziemy okresowo doświadczać podtopień i braku możliwości dojazdów niczym w miejscowościach nadmorskich czy położonych nad rzekami. Może się okazać że łódź nagle stanie się w Łodzi niezbędna.

Specustawa mieszkaniowa

Konsultowane obecnie zmiany obowiązującego stanu prawnego proponowane w tak zwanej “specustawie mieszkaniowej” w praktyce zmierzają do likwidacji stabilności inwestycyjnej w naszym kraju. Wprowadzenie tej ustawy uniemożliwi zagwarantowanie deweloperowi, który będzie oferował mieszkania w budynku o wysokich walorach, zlokalizowanych w sąsiedztwie terenów otwartych czy z widokiem na park dotrzymanie tych zapewnień. Ponadto w dłuższej perspektywie umożliwienie zabudowy terenów otwartych niezależnie od ich przeznaczenia w planach miejscowych stanie się źródłem istotnych konfliktów społecznych – mieszkańcy terenów, gdzie dojdzie do zamiarów inwestycyjnych likwidacji parków, skwerów, zieleńców, które dotychczas były chronione w planach miejscowych, będą protestować. Podobnie jak protestować będą mieszkańcy przyszłych osiedli wybudowanych bez zapewnienia należytego dojazdu w postaci utwardzonej i oświetlonej ulicy, usług, przykładowo szkoły czy przedszkola w pobliżu czy kanalizacji.

W dłuższej perspektywie nieuporządkowana lokalizacja terenów inwestycyjnych pozbawiona planów spowoduje znaczną rozległość obszarów zurbanizowanych, i może doprowadzić do sytuacji zmniejszenia obszarów upraw i produkcji rolnej. Nadmiernie rozczłonkowana granica obszaru zurbanizowanego pozostaje w konflikcie z użytkowaniem rolniczym, w efekcie taka polityka może doprowadzić do problemów z zaspokojeniem potrzeb Polaków w zakresie produkcji żywności – tak jak miało to miejsce przykładowo w Holandii w okresie II wojny światowej, i jak dzieje się to współcześnie np. we Włoszech.

Przypadkowa, niezaplanowana lokalizacja inwestycji mieszkaniowych na obrzeżach miast i w terenach otwartych wygeneruje dodatkowe potoki ruchu kołowego. Rozproszenie tych terenów uniemożliwi ich skuteczną  obsługę transportem publicznym. Dodatkowe ilości samochodów na ulicach już zakorkowanych miast oznaczać będą jeszcze bardziej zwiększone zanieczyszczenie powietrza i dalsze znaczne pogorszenie jakości życia i zdrowia Polaków.

Praktyczna likwidacja instrumentu planowania przestrzeni jakim jest plan miejscowy zamiast umożliwić realizację inwestycji stanie się jedynie źródłem chaosu. Plany miejscowe nie są barierą inwestycyjną ale gwarantem ładu przestrzeni. rozumianego jako jej racjonalne wykorzystanie. Obecnie uchwalone miejscowe plany zagospodarowania przestrzeni pozwalają na budowę mieszkań w budynkach jedno i wielorodzinnych dla ponad 77 milionów osób. Ponadto obejmujące swoim zasięgiem całość obszaru Polski studia uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzeni pozwalają na budowę mieszkań dla dalszych 314 milionów. Prawdziwą barierą dla uruchomienia tych terenów nie jest plan lecz brak instrumentów prawnych oraz infrastruktury, które pozwoliłyby na uruchomienie tych terenów.

W miastach nie udaje się łatwe znalezienie terenów pod inwestycje, pomimo iż szereg działek stoi od lat pustych i ich właściciele traktują je jako lokatę kapitału, czekając na wzrost cen nieruchomości. Do celowego burzenia istniejących naniesień przyczynia się sposób naliczania podatku od nieruchomości, który faworyzuje tereny puste. Zmiana sposobu naliczania podatku katastralnego na taki, który byłby powiązany z potencjalną wartością nieruchomości zapisaną w planach i wynikającą z jej lokalizacji i uzbrojenia wymusiłaby zwiększenie obrotów na rynku nieruchomości i uruchomienie od wielu lat nieużytkowanych terenów, a także terenów zainwestowanych w stopniu mniejszym niż ten zdefiniowany w planach i studiach.

Kolejną przyczyną stagnacji na rynku nieruchomości, która uniemożliwia łatwą konsumpcję ustaleń planów i studiów jest nieuporządkowany stan prawny olbrzymiej ilości nieruchomości w Polsce. Niemożność ustalenia właściciela przez kilka dekad skutkuje tym że dobrze zlokalizowany i uzbrojony teren leży przez wiele lat odłogiem.

Ponadto racjonalna polityka przestrzenna winna zakładać dystrybucję ludności w wielu ośrodkach o różnej skali, a nie jedynie nieograniczony wzrost ośrodków już dobrze funkcjonujących. Dla umożliwienia jednak takiej polityki konieczne jest po pierwsze prowadzenie polityki przestrzennej w skali regionalnej – potrzeba ustawy porządkujących relacje między podmiotami w skali metropolii. Ponadto, lub może przede wszystkim, niezbędne jest zapewnienie odpowiedniego transportu publicznego, umożliwiającego sprawne codzienne przemieszczanie się mas ludzi. Taki transport, dla uzyskania racjonalności wymaga aby obsługiwane miasta i osiedla charakteryzowały się odpowiednią gęstością zabudowy.

Ograniczenie potrzeb przemieszczania się można w pewnym stopniu uzyskać poprzez zapewnienie odpowiedniego mieszania funkcji w ramach ośrodków miejskich, jednak to mieszanie nie powinno być dziełem przypadku, a świadomym planowaniem. Pozostawiając lokalizację terenów mieszkalnych w całości w rękach przypadku narażamy przyszłych mieszkańców nowych osiedli na sąsiedztwo przykładowo niebezpiecznych zakładów chemicznych, czy farm produkujących trzodę chlewną.

Ilość argumentów przemawiających za wysoką szkodliwością społeczną proponowanych rozwiązań prawnych jest niezliczona. Można byłoby zawrzeć je na kartach wielotomowej encyklopedii. Powyżej wypunktowałam jedynie niektóre, te które wydają mi się szczególnie bolesne.

Nie zabijaj albo o miejskiej wyspie ciepła

Zadaniem władzy publicznej jest dbałość o zdrowie i życie obywateli. Kiedy czytam o licznych pacjentach zajmujących każdy niemal skrawek wolnego miejsca w szpitalach w związku z falą upałów w Łodzi, nie umiem powstrzymać myślenia o tym że to wcale tak nie musi być. Wystarczyłaby odrobina myślenia i chęci planowania miasta tak aby ograniczyć tego rodzaju nagatywne zjawiska. Wystarczyłaby dość podstawowa znajomość fizyki. I wola polityczna, troska o własnych mieszkańców, czy …dopiszcie sobie własną nazwę dla empatii, zdrowego rozsądku, itd, wedle uważania i wyznawanego systemu wartości.

Posłużę się prostym schematem, powyżej, żeby rzecz wyjaśnić. Otóż energia bywa akumulowana przez obszary zurbanizowane (co jest oczywiście truizmem i wszyscy to wiemy). W dzień, podczas upału promienie słoneczne powodują nagrzewanie powierzchni ulic i budynków, i to ciepło jest akumulowane i oddawane później w nocy. Efektem jest to że w mieście zawsze jest cieplej niż poza miastem. Źródła energii to nie tylko promieniowanie słoneczne ale również auta, ludzie, urządzenia służące klimatyzacji, zakłady przemysłowe, etc. Szczególnie mocno zjawisko wyspy ciepła odczuwane jest w obszarach intensywnie zabudowanych i utwardzonych, pozbawionych zieleni. Obudowane ulice, z racji swojej geometrii, zatrzymują promieniowanie cieplne w większym stopniu niż przestrzenie otwarte, choć z pewnością nie dotyczy to otwartych wybetonowanych/wyasfaltowanych parkingów. Jednocześnie też ulice o węższym przekroju, dzięki zacienieniu mogą wpływać na zmniejszenie nagrzewania. Kolejnym truizmem w ramach tej notatki (która sama w sobie wydaje mi się tak oczywista, że aż głupio mi to pisać) będzie stwierdzenie że powierzchnie ciemne nagrzewają się bardziej niż powierzchnie jasne.

Ponadto wpływ na występowanie lub nie niekorzystnego zjawiska wyspy ciepła mają obecność zieleni oraz bliskość cieku lub zbiornika wodnego. Istotne są też oczywiście czynniki metereologiczne, związane niewątpliwie z lokalizacją danej miejscowości, a więc: wilgotność powietrza, występowanie chmur, układ wiatrów, oraz dynamika prądów atmosferycznych (która będzie inna na wzgórzu a inna w kotlinie).

O roli zieleni w mieście nie tak dawno już pisałam, i zdaje się że w sposób dość zrozumiały. Jest niebagatelna i jej obecność może w znacznym stopniu obniżyć  temperaturę i zmniejszyć ryzyko występowania chorób. Inną metodą radzenia sobie z problemem jest umiejętne gospodarowanie wodą opadową i jej retencjonowanie, nawet czasowe. Form zagospodarowania jest tu co niemiara. Poczynając od ogrodów deszczowych, które czasowo zatzymują wodę, w ten sposób zapobiegając zalewaniu ulic i dodatkowo czyszcząc ją przed odprowadzeniem do kanalizacji. Po naturalne lub sztuczne mokradła (swale), gdzie forma organizacji przestrzeni osiedla koncentuje się wokół kładki pieszej – po to aby nie zaburzać równowagi ekologicznej systemu (jak np. w Piekenhoef, zdjęcie poniżej, źródło ).
oss-iii-1024x614

Pomiędzy znajdziemy całą masę innych form retencjonowania wody i zazieleniania miejskich przestrzeni po to aby obniżać temperaturę w intensywnie zabudowanych częściach miasta. Nie muszę dodawać, że działania prowadzące do podniesienia temperatury, nawet jeśli ich konsekwencja jest nieuświadamiana, mają konsekwencje dosłownie i w przenośni zabójcze. Czyli może zróbmy coś z tym wreszcie?

Terroryści samobójcy

Przyznam że śledzenie równolegle dyskusji o przyjmowaniu lub nie do naszego zacnego kraju ofiar wojen, zmian klimatu, czy też takich czy innych zapaści gospodarczych oraz doniesień o wypadkach na naszych drogach wywołuje u mnie coś na kształt nasilającej się reakcji alergicznej. Psychoza, która ogarnia niektórych rodaków, ich lęk i obawa przed terroryzmem oraz straszenie opowieściami o muzułmańskim wilku, osiąga już rozmiary monstrualne. Jednocześnie dość spokojnie ci sami ludzie przyjmują doniesienia o kolejnych zdarzeniach na drogach. Zaledwie wczoraj i dzisiaj było ich w samej Łodzi kilka, ilustracje i cytaty z gazet poniżej.

http://www.dzienniklodzki.pl/na-sygnale/wypadki/g/wypadek-na-rondzie-insurekcji-kosciuszkowskiej-pijani-opiekunowie-zabrali-dziecko-i-uciekli,12187095,24325821/

http://www.dzienniklodzki.pl/na-sygnale/wypadki/a/wypadek-na-dabrowie-zderzenie-bmw-zbmw-zdjecia,12187085/

http://www.dzienniklodzki.pl/aktualnosci/a/wypadek-na-jedrzejowskiej-w-lodzi-zdjecia-film,12186159/

Większość dotyczyła całkowicie nieodpowiedzialnego prowadzenia pojazdów mechanicznych pod wpływem alkoholu. Inne przewiny to najczęściej nadmierna prędkość lub wymuszanie pierwszeństwa. Pokłosie wypadków samochodowych jest w naszym kraju wciąż bardzo duże. Podczas gdy dwa lata temu odnotowano nieznaczny spadek ich liczby w roku ubiegłym znów liczba wypadków wzrosła. Moje miasto rodzinne niestety w tych statystykach przoduje. Zwróćcie proszę uwagę jakiego to są rzędu wielkości – tu link do Raportu Komendy Głównej Policji z ubiegłego roku. W roku ubiegłym zgłoszono Policji “33 664 wypadki drogowe mających miejsce na drogach publicznych, w strefach zamieszkania lub strefach ruchu”, w tym 3026 wypadków było śmiertelnych, a rannych zostało 40766 osób. W roku 2014 wypadków było więcej bo 34970, w roku 2015 32967.

Spróbujcie zestawić te dane z analogicznymi danymi o liczbach ofiar zamachów terrorystycznych, o których czytamy w gazetach. Jednocześnie w tych wypadkach giną lub tracą zdrowie wszyscy, kobiety, dzieci, mężczyźni, cywile, czasem nawet służby mundurowe. Od dawna już na swój prywatny użytek nazywam kierowców którzy zachowują się skrajnie nieodpowiedzialnie terrorystami-samobójcami. I tak naprawdę porównując metody działania, szczególnie ostatnich zamachów, wiele się nie mylę.

Oczywiście możecie powiedzieć, że w tym przypadku nie jest to działanie zamierzone. Ci ludzie nie zabijają, ani nie ranią siebie ani innych w sposób celowy. Dla mnie, jako pieszego, czy dla członków mojej rodziny, którzy jednak w większości poruszamy się pieszo lub jeżdżąc rowerem, przyznam że nie ma to większego znaczenia. Nie jest dla mnie istotne czy przyczyną braku kontaktu z rzeczywistością u osoby, która mnie zabije lub uszkodzi będzie zamroczenie na skutek odurzenia wizją (taką czy inną, nawet religijną), czy też będzie to zamroczenie alkoholowe.
Jednocześnie władze mojego miasta z uporem godnym maniaka wspierają rozwój motoryzacji wydatkując na budowę infrastruktury znaczne kwoty pieniędzy. I nie kontrolują trzeźwości ani prędkości kierowców, lub też takie kontrole zdarzają się niezwykle sporadycznie. Nie ma też żadnych absolutnie przepisów limitujących sprzedaż napojów wyskokowych w święta, czy w godzinach porannych. W ogóle nie ma żadnych działań zmierzających do ukrócenia bezkarności pijanych idiotów wsiadających za kółko, a jeśli to są one marginalne. Rzecz nie tylko w wysokości kart, choć moim zdaniem za jazdę po pijanemu powinien to być co najmniej przepadek pojazdu ma rzecz Skarbu Państwa oraz dożywotnia utrata prawa jazdy, co w jej nieuchronności. To zaś wymaga konsekwentnych kontroli i egzekucji przepisów. Gadamy sobie o terroryźmie, a o prawdziwych przyczynach zgonów Polaków jakoś nie chcemy rozmawiać. Już do nich przywykliśmy zapewne, są codziennością. Dlaczego godzimy się dobrowolnie na taką codzienność?

tzw. “REWITALIZACJA”, czyli o tym co ma wymiana nawierzchni skrzyżowania wspólnego z rewitalizacją?

W śródmieściu Łodzi pomimo trwającej od jakiegoś czasu rewitalizacji nadal jest szaro i nieprzyjemnie. Chodząc po mieście trudno dostrzec efekty podejmowanych prac. Ilość realizowanych działań jest co prawda duża ale ich profil oraz proporcje zdecydowanie odbiegają od analogicznych przekształceń w miastach uznawanych za wzorcowe pod tym względem, takich jak Lipsk czy przykładowo Bilbao. Bardzo niewielka pula środków przeznaczana jest na działania realizowane w sferze społecznej. Jednocześnie analiza planowanych wydatków na remonty i przebudowy pozwala stwierdzić że znaczną część w tych zadaniach zajmują drogi. Przy czym przebicia kwartałów i budowa niewielkich uliczek o charakterze mieszkalnym są bardzo pożądane. Natomiast jednocześnie olbrzymie kwoty w ramach budżetu rewitalizacji rezerwowane są na remonty już szerokich ulic (Zachodnia) oraz budowę nowych tras komunikacyjnych (ulica Karskiego z przyległościami). Takie pozycje w ich planowanych kształcie w ogóle nie powinny się w zestawieniu środków na rewitalizację znajdować, a już z pewnością nie w sposób w jaki są planowane, z pozostawieniem obecnej geometrii skrzyżowań i szerokości pasów ruchu.

Priorytetem w śródmieściu winno być kreowanie właściwego środowiska dla mieszkania. Jest to konieczne aby prowadzone równolegle remonty kamienic miały szansę znajdować nabywców. Wszyscy doskonale wiemy, że najbardziej pożądane mieszkania zlokalizowane są w rejonach cichych, pozbawionych zanieczyszczeń, pełnych zieleni i zacienionych w gorące letnie dni. Dowodzą tego choćby popularność oraz ceny nieruchomości w pobliżu parków.

Rola ulic jako miejsc bezpośrednio oddziaływających na wszystkie powyższe składowe komfortu mieszkania jest nie do przecenienia. Obecny kształt tychże przestrzeni, projektowany zazwyczaj w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego stulecia, w dobie zachwytu nad motoryzacją, kiedy marzeniem wszystkim był własny pojazd, nie przystaje do współczesnych potrzeb. Utrwalanie dotychczasowej formy ulic poprzez proste powielanie geometrii i estetyzację jest pomysłem karkołomnym. Przy projektowaniu przekształceń ulic konieczne jest przede wszystkim dążenie do uspokajania ruchu dla zapewnienia niezbędnego komfortu akustycznego. Aby to osiągnąć trzeba zwężać pasy ruchu oraz zmniejszać promienie skrętu skrzyżowań. Ulice w śródmieściu Łodzi winny pozwalać na efektywne przemieszczanie się z wykorzystaniem różnych rodzajów transportu: publicznego, pieszego, rowerowego i indywidualnego. Tylko w ten sposób można zmniejszyć obecne korki i zapewnić wygodę i efektywność. Dla zapewnienia komfortu akustycznego, obok zwężania pasów ruchu i jego uspokajania, istotne są nasadzenia mozliwie dorosłych drzew i krzewów.

Ponadto ważna jest retencja wód powierzchniowych i projektowanie, gdzie to tylko możliwe, elementów pozwalających na zatrzymanie wody opadowej, takich jak ogrody deszczowe. Te ostatnie wpływają na zmniejszenie obciążeń kanalizacji deszczowej oraz pozwalają na czyszczenie wód opadowych. Zwiększenie ilości zieleni dzięki zjawisku ewapotranspiracji poprawia mikroklimat środowiska miejskiego, wpływa na jego ochładzanie latem i redukuje występowanie miejskiej wyspy ciepła. Możliwość odbioru i retencjowania nadmiaru wody deszczowej przez tereny nieutwardzone, w tym zwłaszcza odpowiednio dobraną zieleń, pozwala nam uniknąć okresowego zalewania ulic podczas coraz częstszych gwałtownych wyładowań atmosferycznych. Niebagatelne znaczenie przy przebudowie i budowie nowych ulic należy do wzmacniania transportu pieszego i rowerowego. Jeśli chcemy aby ktokolwiek w śródmieściu dobrowolnie mieszkał, a nie tylko przez nie przejeżdżał, potrzebujemy równych, wygodnych i odpowiednio szerokich chodników oraz ciągłej sieci wydzielonych i bezpiecznych pasów rowerowych. Tylko zapewniając niezbędną infrastrukturę możemy wpłynąć na zmiany przyzwyczajeń mieszkańców, którzy zachęceni wygodą przemieszczania się w przyjaznym środowisku nie będą szukali izolacji we wnętrzu komfortowego auta. Tylko w ten sposób można zlikwidować korki oraz poprawić jakość życia w śródmieściu. Dotychczasowy zachowawczy stosunek do przebudów ulic jest równoznaczny z utrwalaniem wysoce niepożądanego stanu rzeczy i tak naprawdę sprzeczny z ideą rewitalizacji.

Reasumując w efekcie obecnego podejścia do remontów infrastruktury drogowej, zaliczanego w Łodzi kuriozalnie do działań rewitalizacyjnych, mieszkania w remontowanych za ogromne pieniądze kamienicach nie znajdą nabywców. Wystarczy porównać współcześnie budowane i przebudowywane ulice Berlina, Paryża, Amsterdamu czy Kopenhagi aby zrozumieć na czym polega różnica. Standardy jakości życia w mieście (zapisane w normie ISO 37120:2014) wyraźnie wskazują na wszystkie wymienione powyżej aspekty. Brak odpowiedniego środowiska dla mieszkania skutkuje dużo niższą pozycją Łodzi w rankingach firm szukających optymalnej lokalizacji dla swoich siedzib oraz uniemożliwia konkurowanie śródmieścia z innymi miastami czy z obszarami peryferyjnymi.

List opublikowany przez Gazeta Wyborcza Łódź http://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,21894645,urbanistka-z-pl-remonty-ulic-w-srodmiesciu-robione-sa-zle-list.html

Co ma rewitalizacja wspólnego z budową dróg?

Tytułowe pytanie nurtuje mnie przyznam od dłuższego czasu. Jako że gazety nie bardzo chcą o tym pisać, nie wiedzieć zresztą czemu, zacznę od postawienia tego pytania tutaj. Być może ktoś będzie na tyle światły aby udzielić mi przekonującej odpowiedzi.

Wiele się ostatnio mówi o rewitalizacji śródmieścia Łodzi, planuje się wydatkowanie na ten cel gigantycznych kwot pieniędzy, jednak te napuszone hasła i deklaracje nie przekładają się na rzeczywiście podejmowane działania, a wręcz pozostają w sprzeczności z niektórymi planami i zamierzeniami.  Oddziaływanie szeregu nieprzemyślanych i przeskalowanych inwestycji drogowych na działania rewitalizacyjne, będą, jak pokazuje praktyka szeregu miast zachodnioeuropejskich i amerykańskich, opłakane. W okresie, kiedy tego rodzaju trasy były modne i próbowano je budować z różnym skutkiem w śródmieściach takich miast jak Nowy Jork czy San Francisco, ich negatywne oddziaływanie zostało szczegółowo przebadane i opisane. Nie muszę tu przypominać, że badania tego rodzaju prowadzone były poczynając od lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia i przez ostatnie pół wieku udało się już wdrożyć szereg działań praktycznych, które nie tylko potwierdzają słuszność krytyki ale pozwalają radzić sobie z problemem korków w mieście w sposób nie kolidujący z potrzebami jego mieszkańców.ddziaływanie

Jednym z ideałów rewitalizacji jest uzyskanie przestrzeni miejskiej, która pozostaje przyjazna, przy której sympatycznie się mieszka, gdzie wszyscy chcą przebywać. Miejsca szczególnie pożądane to nie tylko wyjęte z kontekstu deptaki i place, ale również zwykłe miejskie ulice, które aby stać się atrakcyjnymi lokalizacjami dla mieszkania, a co za tym idzie dla inwestycji mieszkaniowych i drobnego handlu i usług, muszą spełniać kilka bardzo prostych warunków. Obok funkcji transportowych ulice winny pełnić również liczne funkcje społeczne, pozwalając mieszkańcom na nawiązywanie kontaktów, obserwację aktywności innych użytkowników, spędzanie czasu, rozrywkę czy rozmaite formy rekreacji. Dla zapewnienia tak zdefiniowanych celów przestrzeń ulic musi charakteryzować się odpowiednimi cechami fizycznymi, które pozwolą na komfortowe przebywanie tam użytkowników. I tu dochodzimy do meritum sprawy. Ideałem tak rozumianej ulicy jest taka, która zapewnia niezbędny dojazd czy też tranzyt ale nie zaburza możliwości rozwoju wymienionych wcześniej funkcji społecznych. Aby taką przestrzeń zapewnić, i to wszędzie, nie tylko w wybranych niewielkich i wyizolowanych fragmentach, konieczne jest rozwijanie rozwiązań odmiennych niż transport indywidualny. Jak pokazują liczne przykłady zagraniczne wyłącznie ograniczenie indywidualnego ruchu samochodów w centrach na rzecz transportu zbiorowego, transportu rowerowego i pieszego, pozwala na zachowanie mieszkalnej funkcji śródmieść. Bez zaś takiej funkcji nie da się mówić o rewitalizacji. Czym bowiem mają stać się remontowane kamienice, kto zajmować ma nowo wznoszone luksusowe niekiedy apartamenty, jeśli otoczenie nie pozwala na oddychanie świeżym powietrzem, a ilość kurzu i hałas uliczny uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Niezdrowe warunki życia są jedną z przyczyn ucieczki rodzin z dziećmi za miasto i później równie uciążliwej konieczności dojeżdżania do centrum. Jak sprawdzono, gdzie indziej i to wielokrotnie, biura i parkingi, nawet te wielopoziomowe, nie są same w sobie wystarczającym tworzywem dla budowania miasta. Środowisko jednorodne funkcjonalne, przykładowo wyłącznie biurowe, nie zapewnia użytkowania ulic przez większość część dnia. Podobnie zresztą jak dojazdy wyłącznie samochodami. Długo można by pisać o negatywnym wpływie budowania miasta w oparciu wyłącznie o transport indywidualny. Na potrzeby niniejszych rozważań pozwolę sobie krótko skwitować zamierzenia inwestycyjne poddawane obecnym ożywionym konsultacjom. Praktyka i doświadczenie pokazuje, że łączenie ognia z wodą jest niemożliwe. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka jednocześnie. Jeśli chcemy w mądry sposób inwestować pieniądze, które możemy pozyskać z puli środków Unii Europejskiej przeznaczonych na transport zbiorowy – inwestujmy je w transport zbiorowy. Jest w tej dziedzinie masa rzeczy do zrobienia: remonty torów, zakupy taboru, organizacja kolejnych węzłów przesiadkowych, rozwijanie sieci połączeń, tworzenie pasów dla autobusów i budowa wydzielonych torowisk tramwajowych. Nie bez przyczyny Unia chce nam dać na to pieniądze, jako że są to cele które zbliżają nas do jakości życia w krajach wyżej rozwiniętych. Tak byśmy mogli w Łodzi czuć się Europejczykami.

Dlaczego potrzebujemy drzew w mieście?

Tytułowe pytanie często budzi emocje, szczególnie ostatnio. Wiele osób nie rozumie jak jest rola zieleni w miejskim środowisku, co często skutkuje wycinkami drzew. Niewiele osób zapytanych (a pytałam i to niejednokrotnie) potrafi przytoczyć inne niż wyłącznie emocjonalne argumenty uzasadniające potrzebę zieleni w miastach. Jako że nie tak dawno usiłowałam wyjaśnić to zagadnienie studentom postaram się, wykorzystując garść slajdów z wykładów, rzecz w miarę przystępnie wyjaśnić. Jednocześnie też wszystkie te informacje można łatwo potwierdzić. W sieci jest cała masa artykułów podających nie tylko uzasadnienie ale również dane liczbowe, zarówno te pochodzące z bezpośrednich analiz, jak i takie wynikające z symulacji komputerowych.

  1. Drzewa w mieście obniżają temperaturę. Dzieje się tak dzięki zjawisku ewapotranspiracji czyli parowania połączonego z zasysaniem wody z gleby.
    Sustainable City_03_s.001
    W przypadku większych zbiorowisk zieleni ma szanse wytworzyć się również chłodząca bryza, która w bardziej gorące dni jest dla nas wszystkich wartością.
  2. Drzewa rzucają cień. Zacienianie dotyczy zarówno chodników, asfaltu (które dzięki drzewom wolniej ulegają korozji), ale też budynków. Skutkuje to zmniejszaniem wydatków na chłodzenie pomieszczeń wewnątrz budynków. Trzeba pamiętać że podczas fal upałów wiele osób w wieku starszym cierpi na liczne dolegliwości, w tym niemało osób umiera. Ponadto wszyscy dość źle znosimy gorąco, zmniejsza się np. nasza produktywność.
    Sustainable City_03_s.002
  3. Drzewa i ogólniej zieleń pochłania zanieczyszczenia. Dotyczy to zarówno licznych szkodliwych substancji takich jak PM, NO, SO2, CO, O3 ale też gazów cieplarnianych, w tym najgorszego bo najdlużej utrzymującego się w atmosferze dwutlenku węgla.
    Sustainable City_03_s.003
    Cień rzucany przez drzewa ogranicza emisję szkodliwych substancji z nagrzanych silników aut.
  4. Drzewa pozwalają rozmaitym żywym organizmon funkcjonować w miastach. Owady, ptaki i inne stworzenia utrzymują naturalną równowagę i nie pozwalają na nadmierne rozmnażanie się tylko tych szkodników które są najbardziej odporne. Dzięki zieleni w mieście mamy szanse być zdrowsi.
    Sustainable City_03_s.004
    Drzewa są również najlepszym ekranem akustycznym dla miejskiego hałasu.
  5. Roślinność zatrzymuje wodę, zwiększa retencję, zapobiega przesuszaniu gleby. Współcześnie miasta przywiązują do systemów rozprowadzania a nie wyłącznie technologicznego odprowadzania wody deszczowej coraz większą wagę. Wobec gwałtownych opadów atmosferycznych retencja oraz detencja (czyli okresowe przetrzymywanie nadmiaru wody deszczowej) ma znaczenie kluczowe. Jeśli nie będziemy o to dbać mogą nam paradoksalnie grozić okresowe podtopienia – kanalizacja nie będzie odpowiednio wydolna.
    Sustainable City_03_s.005
  6. Ponadto drzewa upiększają miasto. Wprowadzają poczucie spokoju, wytchnienia, redukują stres. Badania potwierdzają że ich obecność wpływa na zmniejszenie przestępczości.
    Sustainable City_03_s.006
  7. Wszystkie te powyższe czynniki wpływają bezpośrednio na wzrost warości nieruchomości w pobliżu terenów zadrzewionych.

Modlitwa za górników

Obchodzimy Barbórkę, tradycyjne święto wszystkich górników. W kościołach w Polsce można wysłuchać modlitw w ich intencji. Modlitw o to żeby nie ginęli, lub nie tracili zdrowia w wypadkach w kopalni, bo to pomimo postępu techniki nadal częste. Te intencje ostatnio zdarza się następują tuż po innych intencjach, o to aby działania Papieża Franciszka zmierzające do większego poszanowania środowiska naturalnego, dziedzictwa które nam zostało dane przez Boga i które powinniśmy zachować dla przyszłych pokoleń, zakończyły się sukcesem.

Nie mogę zrozumieć jak można nie widzieć absurdu tego zestawienia. Od tylu już lat powtarzają się czytelne znaki mówiące o tym, że należy zaprzestać wydobywania węgla. O tym że trzeba poszukać innych źródeł energii. O tym że naruszanie równowagi ekologicznej przez zużywanie nagromadzonych przez tysiąclecia zasobów w krótkim czasie nie prowadzi do niczego innego jak tylko do katastrofy. I wciąż nikogo to nie dziwi, nie przekonuje że należy zmienić zawód, poszukać innego źródła dochodu.

Węgiel nie zawsze był jedynym paliwem. Czytając o rozwoju Łodzi przemysłowej (np. w książce Ulica Piotrkowska Anny Rynkowskiej,której reprint ostatnio jest osiągalny w księgarniach – polecam) dowiadujemy się, że dopiero w drugiej połowie 19 wieku zaczęto używać węgla na skalę masową, zarówno w przemyśle jak i do ogrzewania mieszkań. Wcześniej używano do tego celu drewna. Obecnie odchodzi się od spalania paliw kopalnych na rzecz energii odnawialnej. Górnictwo węgla jest przeżytkiem epoki industrialnej i podobnie jak inne jej dziedziny powinno ulec transformacji. Technologia wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych rozwija się niezwykle dynamicznie. Nie wiem czemu Polska nie mogłaby stać się liderem innowacji w tej właśnie dziedzinie, tym bardziej że konieczność przekształcenia gospodarki w tym kierunku jest coraz bardziej paląca. Zwłaszcza w kraju, który ostatnio posiłkuje się w polityce autorytetem Kościoła katolickiego i Papieża.

Stąd moja osobista modlitwa za górników dotyczy tego aby, miast ginąć bądź doznawać uszczerbku zdrowia w kopalniach, udało im się skutecznie i z pożytkiem dla nas wszystkim, w tym w szczególności dla środowiska, zając wytwarzaniem energii ze źródeł odnawialnych.

Kiedy chodzenie boli

Nigdy nie brakowało mi empatii dla osób starszych i tych którym chodzenie stwarza trudność. Jednak dopiero ostatnio osobiste doświadczenie powolnego powrotu do zdrowia po skomplikowanym złamaniu pozwala mi bezpośrednio odczuć jak to tak naprawdę jest kiedy każdy krok sprawia ból i proste, wydawałoby się, wyzwania codzienności urastają do rozmiarów …dość trudnych do pokonania.

No właśnie – ten wpis będzie o rozmiarach. Obserwując obarczone licznymi siatkami starsze Panie podczas wsiadania do tramwaju linii 15, w którym każdy z trzech stopni ma grubo powyżej 60 cm, a przekrój nie ma zupełnie nic wspólnego z ergonomią i wygodą użytkowania o której uczono nas na zajęciach pierwszego roku studiów architektonicznych… Patrząc jak kolejne starsze osoby, z których każda na swój sposób gramoli się żeby dostać się na pokład tramwaju serce mi się kraje. Jedna starsza Pani o lasce kuleje wyraźnie ale dzielnie chwyta się poręczy i wciąga na górę. Druga Pani, przygotowana, w adidasach i spodniach, pomaga sobie wspierając się kolanami. Trzecia stawia ciężkie siatki na coraz to kolejnych stopniach i biedna próbuje po jednym stopniu dostać się do środka. Poobserwujcie kiedyś starszych ludzi kiedy wsiadają i wysiadają z tramwaju, jak bardzo jest to dla nich trudne, jak wielkie to dla nich bywa wyzwanie. Równie trudnym jest utrzymanie się w pozycji stojącej wewnątrz, choć pory dnia kiedy przychodzi mi najczęściej jeździć nie są póki co najbardziej uczęszczane i szczęśliwie z dostępnością siedzeń nie ma wielkiego problemu. Wysiadanie jest równie problematyczne, kto wie czy nie trudniejsze. Ja sama boję się tych ostatnich chyba 80 cm dzielących najniższy stopień od asfaltu ulicy – nie wolno mi gwałtownie stąpać bo grozi to uszkodzeniem świeżo nawarstwionej kostniny w miejscu złamania. Zresztą wyraźnie czuję jak mnie to miejsce w tych właśnie momentach boli. To są wymiary jednego rodzaju.

Druga kategoria uciążliwych wymiarów to odległości. Odległości jeśli rzecz odnieść do dystansów dzielących większość miejsc w śródmieściu Łodzi od przystanków komunikacji publicznej są potworne. Szczerze współczuję osobom niepełnosprawnym. Nie dość że chodnik krzywy, nie dość że kałuże, nie dość że nie sposób przejść przez jezdnię za jednym zamachem bo światła tak szybko się zmieniają. To jeszcze trzeba chodzić tak bardzo daleko. A każdy krok boli. W miarę wzrostu odległości boli coraz bardziej. Potem trzeba stanąć i stać na przystanku czekając, co ból potęguje. Potem przyjeżdża tramwaj lub autobus i wracamy do pierwszej części opowieści. Nigdy dotąd tak bardzo nie zdawałam sobie sprawy jak rzecz kiepsko wygląda z perspektywy staruszka. Każde wyjście z domu to cała wyprawa.

Wiem że priorytetem w miejskim budżecie jest wszystko inne. Nie przebudowa torów i wymiana taboru na nowy. Nie dogęszczenie przystanków i dodanie nowych linii autobusowych. Nie przebudowa skrzyżowań tak aby zmniejszyć uciążliwość przesiadania się pieszych. Nie zwiększenie częstotliwości przystanków. Mamy lotnisko, mamy mieć nowe Zoo z wielkim parkingiem, mamy nowe drogi i dojazdy, mamy przecież masę nowych, wspaniałych inwestycji. I to pomimo że demografia Łodzi krzyczy. Pomimo że udział osób starszych jest tak znaczny i ma ulec zwiększeniu. Pomimo, a może dlatego że starsi ludzie nikogo już nie obchodzą?

Autobusy i tramwaje ulicami mego miasta…

No właśnie, kłopot z tym że nie mkną niestety. Ale wcale nie oceniam sytuacji łódzkiego transportu publicznego jako beznadziejnej. Jej największą zaletą jest to że mieszkańcy nadal z tej formy transportu chcą korzystać, co najlepiej przemawia na jej korzyść. Oraz ci którzy korzystają są mili dla siebie, nawzajem sobie pomagają.

Czytam sobie niekiedy co różni znajomi i nieznajomi myślą na temat transportu w Łodzi, jakby tu usunąć korki, usprawnić, udrożnić, itd. Jako że od dawna twierdzę że po to aby cokolwiek udrożnić więcej osób musi zwyczajnie przesiąść się do tytułowych autobusów i tramwajów, bo innego wyjścia zwyczajnie nie ma, nie będę już zaczynać wyjaśniania od początku. To co mnie ostatnio uderza ponieważ z rzeczonych pojazdów zaczęłam od niedawna korzystać – bo złamana noga, rehabilitacja, takie tam – całkowicie uniemożliwiają mi jeżdżenie ulubionym rowerem – to ilość dość głęboko zakorzenionych stereotypów dotyczących miejskiego transportu w rodzinnym mieście. Pierwszy i chyba najgłupszy to ten że nikt prawie tramwajem i autobusem nie jeździ. Jest to ewidentna nieprawda, zarówno jedne jak i drugie są bardzo często zatłoczone. Wniosek – zwyczajnie autobusów i tramwajów powinno być więcej, szczególnie wtedy kiedy mamy do czynienia z nasilonym ruchem. Znalezienie miejsca siedzącego, nawet  w mojej obecnej sytuacji poruszania się o kulach nie jest wcale oczywiste. Większość zajęta jest przez osoby starsze, nie całkiem sprawne i zdecydowanie jest mi głupio kogoś przepraszać. Zaś nie przepraszać to ryzyko, ale mniejsza z tym.

Kolejny stereotyp to ten że tramwaje czy autobusy są potwornie spóźnione. To wcale nie jest prawda, przyjeżdżają owszem mniej więcej na czas. Dość często natomiast zdarzają się awarie albo dany kurs wypada w ogóle z rozkładu lub kieruje się do zajezdni. O niektórych porach jest to nagminne.

Wreszcie kolejna obserwacja – z punktu widzenia mojej chwilowej kontuzji – spotykam się z ogromną ilością współczucia, chęci pomocy, zwyczajnie jeżdżenie miejską komunikacją jest miłe. Dzisiaj na przykład dwukrotnie zaczekał na mnie motorniczy, najpierw kiedy widocznie ledwie zdążyłam dogonić prawie odjeżdżający wagon, i potem kiedy wystawiłam kulę, stawiając ją przed chorą nogą, bo nie wolno mi skakać, a stopnie w łódzkich tramwajach są potwornie wysoko. Podobnie nawet starsze osoby chcą mi ustępować miejsca, choć głupio jest z takich ofert korzystać. Ludzie są bardzo serdeczni.

Podsumowując te krótkie rozważania wiele jeszcze pozostaje do zrobienia, przede wszystkim jeśli chodzi o jakość taboru, częstotliwość kursów, pierwszeństwo przejazdu. Ale mówienie o braku popularności transportu publicznego w Łodzi jest zwykłą nieprawdą. Wystarczyłoby odrobinę ułatwić życie użytkownikom tej formy poruszania się po mieście i znacznie więcej łodzian chciałoby się do tramwaju czy autobusu przesiąść. I dzięki temu korki również szybko by się zmniejszyły, byłoby mniej spalin, etc.