Rowerowanie i o początkach Juraty

Rowerowanie jest na Helu bardzo popularnym sportem – na Półwyspie opisano ogółem 36 tras o zróżnicowanym stopniu trudności od bardzo łatwych dla rodzin z małymi dziećmi po długie i wymagające odpowiedniej kondycji i przygotowania.

Z całą pewnością dzieje się tak za sprawą obecnej tutaj infrastruktury. Ścieżka rowerowa z Władysławowa na Hel będąca jednym z fragmentów EuroVelo R10, a konkretnie szlaku rowerowego Pierścienia Zatoki Puckiej. Szlakiem tym lub jego kontynuacją da się objechać właściwie większą część naszego polskiego wybrzeża.

Szlak rowerowy Pierścienia Zatoki Puckiej za https://wirtualneszlaki.pl/szlaki-rowerowe/pierscien-zatoki-puckiej
Rysunek za Pomorskie – Wytyczne Rowerowe – Projektowanie i utrzymywanie turystycznych tras rowerowych w województwie pomorskim , str.26.

Jest to element zaproponowanego na większą skalę systemu dróg rowerowych – patrz rysunek powyżej, którego rozbudowa akurat na Kaszubach rozwija się chyba najdynamiczniej w naszym kraju. Działa to na tyle dobrze, że wpływa na dostępność terenów zlokalizowanych wzdłuż rowerowej trasy.

Trasa rowerowa wzdłuż Zatoki, widok przy molo w Juracie.

Z jednej strony to dobrze bo aktywizuje lokalną turystykę, zwiększa korzystanie z lokalnej bazy atrakcji, poszerzając klientelę lokalnych punktów gastronomicznych, sklepów, barów, kafejek, kawiarni a jednocześnie pozwala na lepsze poznanie tutejszej historii, rozwijanie sieci usług kultury, muzeów o bogatej tematyce – od muzeum kolejnictwa na Helu, mieszczącego się w dawnym schronie Schleswig-Holstein, które obok Muzeum Rybołówstwa i latarni morskiej, portu rybackiego, samego cypla i towarzyszącej mu plaży staje się jednym z ciekawych atrakcji Helu – tu link do jednego z blogów, które te atrakcje opisują. Podobnie bogatą ofertę placówek muzealnych można znaleźć w Jastarni, poczynając od Chaty Rybackiej, Muzeum Rybackiego pod Strzechą (które jest inicjatywą prywatną i pozwala na poznanie lokalnej historii) czy latarni morskiej W pozostałych miejscowościach Półwyspu muzeów jest mniej ale historia tych miejsc jest równie ciekawa. Jej poznanie całkowicie zmienia optykę i postrzeganie lokalnego krajobrazu. Opublikowana ostatnio nakładem Wydawnictwa BiT seria książek Małgorzaty Abramowicz bardzo ciekawie opowiada związane z tymi miejscowościami historie ludzi i zdarzeń, które tu miały miejsce. Sama, niemal z wypiekami na twarzy, przeczytałam historię Juraty i teraz całkiem inaczej patrzę na znane mi dobrze miejsca, niewielkie domki z przeszklonymi werandami, ale bardzo dobrze wyposażone – szczególnie jeśli chodzi o węzeł sanitarny. Cytując za Małgorzata Abramowicz (str. 26) i reporterem “Świata”: “taka prawdziwie komfortowa miejska łazienka, ze stałym dopływem gorącej wody, z prysznicem i innymi finezjami (…)”.

Książka Małgorzaty Abramowicz Jurata Kurort z niczego

Jurata – miejscowość założona od zera – Spółka Akcyjna Jurata zaczęła sprzedawać akcje uzdrowiska w roku 1930, a w 1931 roku otwarto pierwsze letniska – w lasach pomiędzy Jastarnią, Borem i Helem miała z założenia służyć przyciąganiu elit, które dotychczas wywoziły spory kapitał z kraju spędzając wakacje w zagranicznych kurortach. Jej rozwój, motywowany między innymi patriotycznymi hasłami, miał spowodować odciągnięcie publiczności od niemieckiego Gdańska i niemieckich kurortów, gdzie w czasach międzywojnia panoszyła się już nazistowska propaganda. 

Zachód słońca nad Zatoką Pucką z promendady wzdłuż Zatoki

Założenie przestrzenne Juraty z racji naturalnych uwarunkowań musiało mieć układ równoleżnikowy, rozciągając się pomiędzy dwoma liniami brzegowymi plaż Zatoki Puckiej i otwartego morza. Początkowe plany zakładały znacznie bardziej złożony układ z wijącymi się krajobrazowo uliczkami od tego, który faktycznie zaistniał.

Molo w Juracie, widok ze szlaku rowerowego

W zrealizowanym projekcie, który do dzisiaj służy organizacji przestrzeni kurortu, główny deptak pieszy zakończony jest z jednak strony spektakularnym molem – zdjęcie powyżej, z drugiej zejściem na plażę, przy którym znajdowała się pierwotnie café Casino otwarta w 1935 roku – obecnie ta lokalizacja została wykorzystana przez hotel Bryza. Bezpośrednio przy skrzyżowaniu wzniesiono gmach hotelu Lido, którego nazwę odnajdujemy niemal we wszystkich opowieściach i wspomnieniach z przedwojennej Juraty. Szkoda trochę, że współcześnie hotel nie wykorzystuje tych tradycji miejsca, poszukując odtworzenia dawnej świetności – choćby przez stroje, promocję czytelnictwa, kluby zainteresowań czy odczyty. Byłoby to cennym elementem wnoszącym element intelektualnego ożywienia do wakacyjnego życia kurortu.

Stopniowo wyznaczane pod zabudowę leśne parcele sukcesywnie zabudowywano letniskowymi willami, wznoszonymi bądź na wynajem bądź, co było również bardzo częste, na potrzeby własne właścicieli. Wzdłuż lokalnych uliczek, tam gdzie nie było lasu, wytyczono szpalery drzew, które nadal je zacieniają.

Fragment uliczki ze szpalerem drzew, fragment szlaku rowerowego

Niektóre z willi zasłynęły dzięki mieszkających w nich i tworzących artystom – w tej grupie wyróżnia się szczególnie “Kossakówka” Wojciecha Kossaka – malarz dobudował do willi w roku 1938 obszerną, przeszkloną pracownię oraz werandę. Obecnie mieści się tam kawiarnia pod tą samą nazwą, która obok Heluni (w willi Helunia zlokalizowanej nieopodal lokalnego kościoła parafialnego), oraz najbardziej chyba obecnie znanej Cafe Elite (poza sezonem zamkniętej) należy do kategorii najliczniej chyba odwiedzanych lokalnych atrakcji.

Kościół parafialny pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy

Nota bene wymieniony powyżej Kościół parafialny pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy rzeczywiście zasługuje na swoją nazwę. Jego Proboszcz – zaiste święty człowiek i przekonany o konieczności ewangelizacyjnej misji – pozwala aby w okresie letnim drzwi świątyni były cały dzień otwarte – kto tylko potrzebuje religijnej refleksji może  z tej możliwości skorzystać. Zwolennicy religijnych imprez również znajdą na Półwyspie szereg atrakcji: odpustów parafialnych festiwali, i innych wydarzeń – szczególnie dotyczy to samej Juraty i Kuźnicy; ta ostatnia była niegdyś znana z pobożności i przywiązania do tradycji lokalnych rybaków. 

W swojej książce Małgorzata Abramowicz barwnie opisuje różne zdarzenia oraz aktywności, które rozgrywały się w Juracie w międzywojniu. Nota bene, podobnie wciągające są opowieści o Jastarni i Kuźnicy. Dostać je można w kilku lokalnych punktach z prasą, a także, co ciekawe, w lokalnej drogerii – która istnieje tu dla mnie od zawsze, ponoć właściciele mieszkają w Juracie już od około 40 lat, sprowadzeni początkowo zachwytem.

Równie ciekawa opowieść dotyczy Kuźnicy – niegdysiejszego portu rybackiego, który do tej pory zachował ten pierwotny charakter. Oryginalny układ ulic w tej miejscowości został nieznacznie jedynie zmieniony przy okazji zaspokajania wymogów dojazdu autem do poszczególnych parcel. Skądinąd akurat ten szczegół znalazłam w bardzo interesującym menu restauracji Morski Zając gdzie oprócz zestawienia dostępnych potraw i napojów można też znaleźć artykuły dotyczące lokalnych ciekawostek.

Jurata I Kuźnica chyba w najmniejszym stopniu uległy przekształceniom przy okazji ostatniego boomu budowlanego, o którym pisałam wcześniej. Tym samym wracając do wątku, który ten wpis otwiera. Ruch budowlany każdorazowo jest pochodną budowy drogi lub dojazdu koleją. Tak było również w przypadku Półwyspu Helskiego, gdzie ruch turystyczny stał się możliwy po oddaniu do użytku linii kolejowej w 1923 roku oraz asfaltowej szosy na Hel łączącej poszczególne miejscowości 12 lat później (w lipcu 1935 większość trasy była gotowa).

Realizacja połączeń rowerowych stała się natomiast przyczynkiem dla zwiększenia dostępności do różnych aktywności w ramach miejscowości na nie nanizanych. Niektóre z nich – takie jak muzea czy niektóre kawiarnie wspomnieliśmy powyżej. Ta sama rowerowa ścieżka otworzyła lub niekiedy jedynie wzmocniła również realizację różnych aktywności w ramach terenów naturalnych pomiędzy obszarami już zurbanizowanymi. Przy czym ten ostatni proces niekoniecznie można odbierać jako pozytywny. Poszukiwaczom nieuczęszczanych nadbałtyckich plaż może być coraz trudniej takowe znaleźć. Niestety z uwagi na obecność ścieżki rowerowej bardzo wielu rowerzystów przedziera się wraz ze swoimi pojazdami przez wydmy szukając dostępu do takiej dotychczas naturalnej plaży. Robią to nie zważając niekiedy i łamiąc cały szereg zakazów dotyczących ochrony przyrody . Przemieszczając się gromadnie, rodzinnie, z całym dobytkiem i ekwipunkiem, dziećmi, psami, parawanami, i innym sprzętem turystycznym pozostawiają sporo śladów, a niekiedy też niestety śmieci. Niektórzy – co szczęśliwie rzadkie – nie mogą rozstać się z przenośnymi głośnikami przez które usiłują “uszczęśliwić” nielicznych innych spacerowiczów oraz lokalne zwierzęta swoją ulubioną muzyką. Tym bardziej jest to szkodliwe, że zajmujący znaczną część byłego poligonu teren obecnego rezerwatu przyrody “Helskie Wydmy” (rozporządzenie Nr 91/06 Wojewody Pomorskiego z dnia 5 grudnia 2006 r. w sprawie uznania za rezerwat przyrody „Helskie Wydmy”, Dziennik Urzędowy Województwa Pomorskiego Nr 128 poz. 2665) powinien być pozostawiony w swojej naturalnej postaci jako siedlisko rzadkich i zagrożonych gatunków roślin i grzybów chronionych dla podtrzymania bioróżnorodności i ochrony gatunkowej. Reguły ustanawiające rezerwat kategorycznie zakazują chodzenia po wydmach, zwłaszcza ze sprzętem wymaganym od każdego szanującego się plażowicza… Jest tam wyznaczona ścieżka edukacyjna o długości pół kilometra (mapa rezerwatów na terenie Półwyspu).

Owszem większość turystów zachowuje reguły gry i respektuje granice terenu chronionego oraz nie pozostawia po sobie śmieci, ale niestety nie wszyscy. Sama spacerując plażą zbieram za każdym razem całkiem pokaźny woreczek butelek, folii, sreberek od kanapek, puszek i innych dowodów dokumentujących obecność ludzi, a często też dobrą zabawę. I to nie wszystko – patrz zdjęcie poniżej. Do katalogu aktywności regularnych (nie wiem czy już można mówić o generowaniu przekształceń o charakterze antropogenicznym) należy też rozdeptywanie, płoszenie zwierzyny, niekiedy też rozpalanie ognisk przy nielegalnie rozbijanych namiotach, często też tuż obok połaci przesuszonego upałem lasu sosnowego i igliwia. Las szczęśliwie ratują regularne tutaj opady ale znajdowanie niedopałków na leśnych dróżkach jest niestety normą.

Szkoda trochę – bo dostępność tych pięknych miejsc jest czymś cudownym. Nie chciałabym aby zachowanie użytkowników wpłynęło na jej ograniczenie do wybranych jedynie miejsc. Wycieczka rowerem wzdłuż Zatoki Puckiej pozostaje wspaniałą formą spędzania wolnego czasu i rekreacji, niezależnie od tego czy wybieramy się na krótszą czy też dłuższą wycieczkę, czy jeździmy sportowo czy też rodzinnie, leniwie i powoli. Można też taką eskapadę – wtedy już wymagającą nieco staranniejszego planowania i kondycji – domknąć w pętlę i powrócić promem z Helu do Gdańska lub Gdyni. Albo też zatrzymać się w jednej z nadmorskich miejscowości na dłużej. Możliwości jest bardzo wiele – zatem Miłych Wakacji Wam życzę!

Zdjęcie wprowadzające przedstawia fragment plaży nad Bałtykiem.