Rozwój praktyk, które niektórzy utożsamiają z ruchem New Age, narastających od lat 60-tych ubiegłego stulecia i czerpiących z różnych i dość swobodnie dobranych kultur, najczęściej Wschodu, jest wyrazem wzrastającej potrzeby duchowości we współczesnym świecie. Wobec z jednej strony globalizacji i komercjalizacji naszego bezpośredniego otoczenia, w którym religia i własne rodzime tradycje ulegają spłyceniu, służąc promocji towarów – przy czym najbardziej dotyczy to tradycji chrześcijańskiej – ale nie tylko, bo zjawisko jest ogólnoświatowe. Wobec kryzysu Kościoła katolickiego, który przestaje być ostoją i głównym wzorcem. Masy ludzi poszukują wartości duchowych gdzie indziej.
Wobec wyzwań otaczającego nas świata, gdzie technologia, która sami tworzymy, produkty, które skrzętnie gromadzimy, nie służą zaspokojeniu rzeczywistych potrzeb ale np. budowaniu własnego wizerunku (porównaj krytyka tegoż – Guy Debord i sytuacjoniści). Oraz często wywołują skutki uboczne, które ostatecznie nie służą ludziom, ale w dłuższej perspektywie im szkodzą (porównaj – prace E.T. Hall, o tzw. rozszerzeniach). Świata, w którym trudno jest wybrać i eklektyzm bodźców oraz brak mechanizmów oceny powoduje, że posiłkujemy się opiniami. Rzeczywistości, w której nauka i rzetelne badania niekiedy poszukując za wszelką cenę współpracy z otoczeniem zewnętrznym służą udowadnianiu tez pozwalających na rozwój konkretnych produktów. Co, wobec coraz bardziej rosnącej roli racjonalności komunikacyjnej (porównaj J. Habermas), która zastępuje niekiedy myślenie bazujące na dowodach niekiedy wywołuje postawy kompletnie dziwne i niegdyś trudne do wyobrażenia. Wobec tempa życia, trudności związanych z kryzysem i epidemią, wobec zagrożeń, z którymi nie umiemy sobie radzić – wszystko to razem staje się coraz silniejszym bodźcem do poszukiwań strefy duchowej.
Niepokoi eklektyzm rosnącego ruchu, czerpanie z rozmaitości kultur jednocześnie nie pozwala na prawdziwe zgłębienie żadnej z nich. Kultura przecież, zgodnie ze znaną powszechnie teorią góry lodowej, jest znacznie bardziej złożonym zjawiskiem niż to co widać, niż przynależne do niej elementy sfery materialnej. Samo przebranie nie powoduje że stajemy się kimś innym. Przywoływanie imion ważnych dla różnych systemów wartości bez zrozumienia tychże systemów, z jednej strony może wydawać się płytkie i nawet śmieszne. Z drugiej jednak, jak to z imionami bywa, może przenieść nas do świata niczym z powieści Gaimana o amerykańskich bogach.
Poznanie obcej kultury, jej systemu wartości, wpisanego w konkretne hierarchie społeczne, rytuały, filozofię, wierzenia nie jest rzeczą łatwą i wymaga czasu. Poznanie i głębokie zanurzenie w wielu kulturach jednocześnie zdaje się całkowicie niewykonalne. Konsumpcja jedynie wytworów materialnych jest oczywiście ciekawa, ale przypomina wizytę w Muzeum albo wycieczkę na egzotyczną wyspę. Tak naprawdę niewiele się różni od zglobalizowanego spożywania wytworów niektórych sieci oferujących produkty typu fast-food. Patrząc na całość z tej strony, podczas gdy niektóre elementy pozostają pozytywne. I dzięki czerpaniu z dorobku cywilizacji Wschodu w sferze np. zdrowia czy ochrony przyrody – służą nam jako ludziom. W sferze duchowości może się nagle okazać, że odnajdziemy paradoksalnie pustkę. Czy też odnajdziemy brak zdefiniowanych i ustalonych procedur odróżniania tego co dobre i co złe lub innymi słowy norm postępowania. I jednocześnie przestaniemy być sobą – odrzucając nasze dotychczasowe przekonania i wartości. Eklektyzm nie służy zrozumieniu i zgłębieniu, może jednocześnie stać się zaprzeczeniem elementów składowych, jeśli te zakładają wyłączność – co dotyczy przecież wszystkich religii monoteistycznych. Tak naprawdę niemożliwym jest zaspokojenie w ten sposób potrzeby duchowości, lub też może to prowadzić na przysłowiowe manowce.
