Węzeł gordyjski

Pisałam jakiś czas temu, pełna nadziei, o staraniach Towarzystwa Urbanistów Polskich i Kongresu Ruchów Miejskich o to aby nie dopuścić do przyjęcia karkołomnego prawa pozwalającego na lokalizowanie inwestycji mieszkaniowych niezależnie od ustaleń miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. No i niestety nadzieje były płonne. Miast kontynuować zaawansowane już prace na Kodeksem Budowlanym parlament przyjął ustawę, która pozwoli lokalizować tereny zabudowy mieszkaniowej niezależnie od ustaleń  planów. Tak jakby planowanie przestrzeni było czymś niepotrzebnym i złym. I trzeba było chodzić na skróty, nie zważając na cały zestaw rozmaitych obwarowań i restrykcji, z których każda ma swoje uzasadnienie, nie zważając na wiedzę fachową, zasady.

Tak skonstruowane prawo pozwala na nieskrępowane niczym lokalizowanie intensywnej zabudowy w terenach dotąd wykorzystywanych rolniczo, na obrzeżach miast, w miejscach które służą jako rezerwy terenu dla produkcji żywności, które powinny służyć rekreacji. Będzie to prowadzić do dalszego rozpraszania zabudowy, tak jakbyśmy dysponowali olbrzymimi terenami, które nigdy się nie skończą. Ograniczony potencjał inwestycyjny miast nie pozwoli na właściwe uzbrojenie rozproszonych terenów zabudowy, podatników nie będzie stać na budowę i utrzymanie niezbędnych sieci kanalizacji i infrastruktury drogowej. Niskie intensywności zabudowy nie sprzyjają organizacji sprawnego transportu publicznego, zatem mieszkańcy tych nowych osiedli skazani będą na spędzanie znacznej ilości czasu w korkach. To tylko niektóre z argumentów przytaczanych w tych dyskusjach.

Dodatkowo ustawodawca nie wziął pod uwagę protestów i konfliktów, które zostaną wygenerowane przez nowe regulacje prawne. Brak partycypacji społecznej przy lokalizacji nowych inwestycji mieszkaniowych i brak wpisania tejże w obowiązujące ramy prawne doprowadzi do wieloletnich procesów sądowych, inicjowanych bądź przez okolicznych mieszkańców bądź przez rolników użytkujących sąsiednie tereny. Nie wspominając o tym, że będą mieli rację bo znaczny zakres produkcji rolnej nie jest możliwy w terenach bezpośrednio sąsiadujących z intensywną zabudową mieszkaniową. Po wzniesieniu nowego obiektu, o planach budowy którego nikt nie będzie miał szans się z wyprzedzeniem dowiedzieć, co światlejsi obywatele będą protestować, wnosząc skargi do organów wszelkich możliwych szczebli.

Rzecz jest szczególnie niepotrzebna również lub przede wszystkim z tego powodu, że obecnie już obowiązujące plany pozwalają na lokalizację nowej zabudowy – jedno i wielorodzinnej, w której może zamieszkać około 77 milionów osób. Tereny te można uruchomić, nie jest to robione ze względu na brak instrumentów prawnych i należytej infrastruktury. Deweloperzy, chcąc ułatwić sobie życie, wolą budować bez rozważania potrzeb przyszłych mieszkańców, zamiast tam gdzie powinni, a parlamentarzyści miast zając się rozwiązywaniem problemów obecnego systemu wolą im te karkołomne ścieżki na skróty zapewnić.

Problemem tej inicjatywy jest przede wszystkim to, że koszty eksploatacji jej rezultatów: środowiskowe, ekonomiczne, funkcjonalne, poniesiemy my wszyscy. W tym konkretnym przypadku, żeby zaradzić problemowi, nie da się po prostu przeciąć węzła źle skonstruowanych przepisów, trzeba go rozwikłać. Metodycznie poprawiając kolejne przepisy prawa dotyczące gospodarki nieruchomościami i planowania przestrzeni. Rozwiązanie doraźnych problemów lobby deweloperskiego nie pozwoli na budowę miejsc atrakcyjnych, przyjaznych mieszkańcom, miast w których ludzie będą chcieli żyć.

Otwock_Wioska_szwajcarska

Otwock, Osiedle Wioska Szwajcarska – przykład kompleksu zabudowy wielorodzinnej zlokalizowanego w lesie. Tego rodzaju inwestycje będą od teraz możliwe praktycznie bez ograniczeń. Źródło: GoogleMaps.