No właśnie, kłopot z tym że nie mkną niestety. Ale wcale nie oceniam sytuacji łódzkiego transportu publicznego jako beznadziejnej. Jej największą zaletą jest to że mieszkańcy nadal z tej formy transportu chcą korzystać, co najlepiej przemawia na jej korzyść. Oraz ci którzy korzystają są mili dla siebie, nawzajem sobie pomagają.
Czytam sobie niekiedy co różni znajomi i nieznajomi myślą na temat transportu w Łodzi, jakby tu usunąć korki, usprawnić, udrożnić, itd. Jako że od dawna twierdzę że po to aby cokolwiek udrożnić więcej osób musi zwyczajnie przesiąść się do tytułowych autobusów i tramwajów, bo innego wyjścia zwyczajnie nie ma, nie będę już zaczynać wyjaśniania od początku. To co mnie ostatnio uderza ponieważ z rzeczonych pojazdów zaczęłam od niedawna korzystać – bo złamana noga, rehabilitacja, takie tam – całkowicie uniemożliwiają mi jeżdżenie ulubionym rowerem – to ilość dość głęboko zakorzenionych stereotypów dotyczących miejskiego transportu w rodzinnym mieście. Pierwszy i chyba najgłupszy to ten że nikt prawie tramwajem i autobusem nie jeździ. Jest to ewidentna nieprawda, zarówno jedne jak i drugie są bardzo często zatłoczone. Wniosek – zwyczajnie autobusów i tramwajów powinno być więcej, szczególnie wtedy kiedy mamy do czynienia z nasilonym ruchem. Znalezienie miejsca siedzącego, nawet w mojej obecnej sytuacji poruszania się o kulach nie jest wcale oczywiste. Większość zajęta jest przez osoby starsze, nie całkiem sprawne i zdecydowanie jest mi głupio kogoś przepraszać. Zaś nie przepraszać to ryzyko, ale mniejsza z tym.
Kolejny stereotyp to ten że tramwaje czy autobusy są potwornie spóźnione. To wcale nie jest prawda, przyjeżdżają owszem mniej więcej na czas. Dość często natomiast zdarzają się awarie albo dany kurs wypada w ogóle z rozkładu lub kieruje się do zajezdni. O niektórych porach jest to nagminne.
Wreszcie kolejna obserwacja – z punktu widzenia mojej chwilowej kontuzji – spotykam się z ogromną ilością współczucia, chęci pomocy, zwyczajnie jeżdżenie miejską komunikacją jest miłe. Dzisiaj na przykład dwukrotnie zaczekał na mnie motorniczy, najpierw kiedy widocznie ledwie zdążyłam dogonić prawie odjeżdżający wagon, i potem kiedy wystawiłam kulę, stawiając ją przed chorą nogą, bo nie wolno mi skakać, a stopnie w łódzkich tramwajach są potwornie wysoko. Podobnie nawet starsze osoby chcą mi ustępować miejsca, choć głupio jest z takich ofert korzystać. Ludzie są bardzo serdeczni.
Podsumowując te krótkie rozważania wiele jeszcze pozostaje do zrobienia, przede wszystkim jeśli chodzi o jakość taboru, częstotliwość kursów, pierwszeństwo przejazdu. Ale mówienie o braku popularności transportu publicznego w Łodzi jest zwykłą nieprawdą. Wystarczyłoby odrobinę ułatwić życie użytkownikom tej formy poruszania się po mieście i znacznie więcej łodzian chciałoby się do tramwaju czy autobusu przesiąść. I dzięki temu korki również szybko by się zmniejszyły, byłoby mniej spalin, etc.
