Co kraj to obyczaj

Pozwólcie, że zacytuję kilka fragmentów z książki do której z racji pracy naukowej po latach zdarzyło mi się wrócić. Otóż już w 1744 istniała w Polsce świadomość, która współcześnie nie istnieje, za M. Bogucka i H. Samsonowicz (Dzieje miast i mieszczaństwa w Polsce przedrozbiorowej, 1986): “Sejm ten (w 1744) (…) zezwolił miastom stołecznym województw i ziem na przejmo­wanie pustych placów i opuszczonych, dłużej niż przez 60 lat, domów; podjęto również dzięki marszałkowi F. Bielińskiemu postanowienie o elimi­nacji drewnianej zabudowy ze śródmieścia Warszawy.”
(Porównaj obecne prawodawstwo w Brazylii, a propos korzystania z nieruchomości.)

Równie ciekawe i nietracące na aktualności są dalsze obserwacje, przykładowo ten urywek z listu posła pruskiego Girolamo Lucchesini’ego z 5 grudnia 1769 r. do Fryderyka II na temat sytuacji w Polsce i własnych starań podburzających przeciw mieszczanom (Dekertowi i innym): „Chroniąc się jawnego wystąpienia staram się po cichu przeszkadzać mieszczanom. Ucisk, w którym szlachta polska utrzymywała dotychczas klasę miejską (a w niej najwięcej jest Niemców), nie zachęcał nikogo do przybywania tutaj z zagranicy i wstrzymywał zakła­danie fabryk. Lecz gdyby ta klasa przyszła do udziału w administracji kraju, mogłoby to wielu mieszczan zagranicznych sprowadzić do Polski, a nadto przy­kład ten stałby się zaraźliwym dla państw sąsiednich”. Król pruski pochwa­lił te poczynania: „Dobrze robisz — odpisał — że nieznacznie i po kryjomu przeszkadzasz. Bo w rzeczy samej, jeśliby udało się miastom polskim odzyskać dawne przywileje, to by fabrykanci z moich państw zaczęli przenosić się do Polski” (ibid.)

W ogóle boje mieszczan w Polsce (które kontynuujemy przecież obecnie, porównaj Kongres Ruchów Miejskich, ruchy miejskie jako takie) mają wieloletnią bardzo tradycję, poczytajcie sobie co pisał Dekert w XVII wieku i jakie to aktualne: “Zgryziony przeciwnościami i schorowany Dekert w przeddzień swego zgonu (zmarł 4 IV 1790) przesłał Małachowskiemu alarmujący list, w którym pisał: „Mówią powszechnie, że kogo Pan Bóg chce karać, tego zaślepi. Daj Boże, aby Rzeczpospolita nie znalazła się nigdy w takowym przypadku. Ale zdaje się, że nie chce wiedzieć, iż stan jej teraźniejszy powinien by ją uczynić bardziej względną dla mieszczan… Jeżeli Rzeczpospolita szlachecka będzie chciała zawsze trzymać mieszczan w tak zbytecznym upodleniu, jak teraz, to też długość cierpienia pomnoży w mieszczanach tkliwość bolesnego uczucia. Daj Boże, żebym był fałszywym prorokiem i żeby desperacja nie zapędziła mieszczan do wymagania kiedyś daleko więcej nad to, o co teraz pokornie tylko proszą… Daj Boże, aby nie spotkało to was przez rozpacz, co spotkało szlachtę francuską od zapędów ludu zbyt uciśnionego, i żeby się nie spełniło owo słowo Boże, że ten będzie poniżony, kto się wywyższa. JW Marszałku! Pozwól mi jeszcze przy schyłku życia wynurzyć ten żal, którego doznałem, słysząc o zmartwieniach, które Ci zadają źli ludzie; niech Ci to żadnej nie czyni impresji, głos ich ujdzie z wiatrem. Ci to są sami, których niełaska tak duszę moją ścisnęła, żem się z żalu choroby, a teraz już i bliskiej śmierci doczekał… a nie dbając już o łaskę ludzką, duszę moją Bogu i Twojej pamięci oddaję, a obowiązki wstawiania się za ludem miejskim podjęte w poczciwe serce Twoje przelewam” (ibid).

Leave a comment